26 października 2017

Raniący mech

Astro / Lee Dongmin / one-shot

Dongmin zmienił idealnie leżący mundurek na dresowe, szare spodnie i starą, choć bardzo ciepłą bluzę. Mimochodem spojrzał na tykający ścienny zegar, który wskazywał godzinę siódmą popołudniu. Powinien powtarzać materiały z lekcji lub uczestniczyć w zajęciach dodatkowych, ale choć raz pragnął zrobić sobie krótką przerwę od ciągłej nauki i nieustającego wyścigu szczurów. Chciał uciec od wykańczającej chęci doskonałości. Szczerze nienawidził, gdy wymuszali na nim obsesyjną perfekcyjność w niemalże każdej dziedzinie.
Szedł mozolnym krokiem po ulicach miasta, obserwując ludzi i pozwalając, by chłodne powietrze lekko szczypało zaróżowione policzki. Poczuł niewyobrażalne zmęczenie i niechęć do otoczenia, w którym się wychowywał. Naprawdę muszę odpocząć, pomyślał. Westchnął ciężko i pozwolił, by nogi go prowadziły – nieważne gdzie, najistotniejsze, by był jak najdalej ludzi.
Miał dość, kiedy ludzie uważali go za kogoś perfekcyjnego, niemalże równego z bóstwem. Sądził, że był zbyt często wychwalany za umiejętności, charakter i wygląd, a szczególnie za to ostatnie. Nie ukrywał, że dzięki aparycji, w połączeniu z uprzejmością i ładnym uśmiechem, miał w życiu trochę łatwiej.
Usilnie starał się uciec od wymuszanej perfekcji na młodym pokoleniu, do którego należał. Pragnął cieszyć się młodością, popełniać błędy i odkrywać swoje „prawdziwe ja”. Najbardziej jednak chciał przeżyć prawdziwą miłość, taką jak opisują w filmach, książkach i wierszach, które przerabiają na lekcjach. W głowie miał już obraz swojej wymarzonej dziewczyny i randek, choć nigdy z nikim się nim nie dzielił. Uważał, że swoje potrzeby i myśli trzeba zachować dla siebie, a ze światem dzielić się tylko swoimi sukcesami i fałszywą doskonałością. Tak nauczyło go społeczeństwo i wydawało się to znacznie wygodniejsze.
Park, do którego dotarł, był raczej opustoszały, nie licząc spacerującej pary i starszej kobiety z małym psem. Dopiero tam, otoczony zieleniom i zapadającym mrokiem, poczuł się wolny. Odetchnął z ulgą, wciskając zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy. Ruszył przed siebie, krocząc małą brukową ścieżką, miedzy drzewami a płynącą rzeką. Z daleka widział światło lamp i wcale się nie bał.
Jego uwagę przykuł dziwny blask pośród porośniętego zieleniom brzegu rzeki, dokładnie w miejscu, gdzie jedno z drzew chyliło się ku tafli wody. Ciekawość, którą Dongmin dotychczas starał się kontrolować, zwyciężyła z rozsądkiem i chłopak skierował kroki w stronę światła. Nie przeszkadzały mu wysokie chaszcze i małe robaczki, które żyły pośród wysokiej trawy. Wydawały się nie istotne.
Kiedy dotarł do miejsca, w którym – jak podejrzewał – znajdowało się źródło dziwnego blasku, skarcił się w myślach. Nie było tam nic nadzwyczajnego prócz niewielkiego wydeptanego miejsca i kilku zwiędłych stokrotek. Włączył latarkę w telefonie i od razu dostrzegł leżący na ziemi naszyjnik. Przykucawszy, chwycił rzecz. Przyłożył ją bliżej twarzy, obracając w dłoni. Złota, skromna biżuteria z małym serduszkiem. Zdecydowanie nie była warta fortunę, choć bardzo ładna.
Schował naszyjnik do kieszeni, podnosząc wzrok. Upadł, o mało nie wydając z siebie przeraźliwego krzyku. Tuż przed nim, w odległości metra, może dwóch, zauważył parę błyszczących ludzkich oczu.
Zamrugał kilkukrotnie, jakby to pozwoliłoby pozbyć się tego niepokojącego obrazu. Ale to nic nie pomogło, oczy wciąż tam były. Przenikliwym spojrzeniem śledziły każdy skrawek ciała chłopaka. Dongmin zauważył w dziwnie nienaturalnych zielonych tęczówkach błysk smutku, ciekawości, ale i nadziei.
Nakierował na nie światło z telefonu i dopiero wtedy dostrzegł zarys dziewczęcej twarzy. Zadarty nos, pełne usta i małe czoło, ale to nie one przykuwały uwagę. W niektórych miejscach na jej skórze znajdował się mech. Niewiele myśląc sięgnął do policzka, próbując go strzepać, później oderwać, choć sam nie wiedział, po co. Zrobił to odruchowo. Dziewczyna, o ile mógł ją tak nazwać, pisnęła, krzywiąc się z bólu.
Dongmin pośpiesznie cofnął dłoń, zauważając, że mech dosłownie wyrósł na jej skórze. Nie mógł w to uwierzyć. Uszczypnął się w ramię, choć nic to nie pomogło. Dalej tkwił na nieporośniętej trawą ziemi, patrząc w twarz nieznajomej. W kącikach jej oczu zebrały się łzy i chłopaka ogarnęło poczucie winy.
– Nie patrz na mnie – powiedziała żałosny głosem, nieudolnie powstrzymując łzy.
Ukryła twarz w dłoniach, dzięki czemu mógł dostrzec, że mech częściowo porastał całe ciało dziewczyny. Zamiast pieprzyków i znamion miała drobne kwiatki o białych płatkach. Wyglądało to niezwykle bajkowo, na swój sposób całkiem ładnie. Cały ten niezwykły obraz psuła jej rozpacz.
Przełknął ślinę, aż zapiekło go w gardle. Nie wiedział, co zrobić. Z jednej strony chciał uciec i zapomnieć o tym dziwnym wydarzeniu, z drugiej natomiast – nie wypadało zostawić tu nieznajomej całkiem samej, w kompletnej rozsypce. Otrzepał dresowe spodnie oraz ręce i przykucnął przy stworzeniu, choć już sam nie wiedział, jak ją nazywać. W końcu żadnego żywego człowieka nie obrastał mech.
Ostrożnie pogładził długie włosy, w których widział kwiaty, jakby bojąc się, że zrobi jej krzywdę. Wystarczyła chwila niedelikatności, a musiałby zabrać nieznajomą do szpitala. I jakby wtedy wytłumaczyłby się z tego wszystkiego?
– Czym… kim jesteś? – odważył się zapytać.
Pociągnęła nosem, wytarła łzy i delikatnie uniosła głowę, kryjąc oczy zza włosami. Wzruszyła ramionami, jakby prócz „nie patrz na mnie” nie mogła nic innego powiedzieć. Po chwili wzięła głęboki, drżący wdech i wyszeptała:
– Sama nie wiem – przyznała. Wskazała na ramiona, nogi i twarz. – To coś to moja kara.
Dongmin nie zrozumiał zbyt wiele. Musiało minąć kilka minut w akompaniamencie nocnych odgłosów, aż przeanalizował jej słowa. Miał wrażenie, jakby utknął w jakiejś bajce lub balladzie. Przez chwilę pomyślał nawet, że dziewczyna tylko z niego żartuje albo jest niespełna rozumu. Wydawałoby się to całkiem prawdopodobne, gdyby nie, że wciąż była śmiertelnie poważna. Żadnego wybuchu śmiechu lub ukrytej kamery.
– To moja kara za złe uczynki, za grzechy – mówiła dalej, potrząsając ze zrezygnowaniem głową. – Gdybym choć raz nie patrzała tylko na siebie, zauważała swoje wady i osoby, które pomimo tego mnie kochały.
Znów zaczęła histerycznie płakać, a chłopakowi naprawdę zrobiło się jej żal. Usiadł obok i poklepał nieznajomą po plecach. Nie wiedział, co powiedzieć, więc czekał na kontynuację monologu.
 – Czekałam na księcia z bajki – prychnęła, jakby zażenowana z własnych fantazji. – Nie doceniałam tych, którzy byli obok. Dążyłam do niemożliwej perfekcji. A teraz?! Rośliny wnikają w moją skórę, narządy. Kontrolują mnie! Teraz czeka mnie los jakiegoś mchu!
Chłopak drgnął, kiedy tak nagle wykrzyczała swoje żale i pretensje do świata. Zdziwiło go to, bowiem wcześniej mówiła niemalże niesłyszalnym szeptem. Nie odsunął się. Siedział dalej, nawet nie zastanawiając się, czy ludzie spacerujący po parku czegoś przypadkiem nie usłyszeli.
Coraz bardziej ogarniało go wrażenie, że czyta jakąś balladę, w której przyroda dobitnie mści się na niewdzięcznikach. Na samą myśl o tym, po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a ręce zaczęły się trząść.
– Może da się to jeszcze jakoś naprawić?
Sam nie wiedział, kiedy spomiędzy warg wymsknęło się to absurdalne pytanie. Chociaż wydawało się najmniejszą absurdalnością w całej obecnej sytuacji.
Mchowa istota, tudzież dziewczyna, pokręciła zrezygnowana głową, zanosząc się żałosnym szlochem. Dongmin nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek mogła kogoś zranić, być naiwną niewolnicą nieosiągalnej doskonałości. Teraz wydawała się tak krucha i niewinna.
– Można skrócić tylko fizyczne cierpienie.
Z ledwością sięgnęła za siebie i wyciągnęła mały scyzoryk. Chłopak z początku nie pojął, o co chodzi i dopiero, gdy wcisnęła mu ostrze w dłoń zrozumiał prośbę nieznajomej. Obracał je dłoni, podejmując jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu. Niecodziennie ktoś prosi o taki czyn. W dodatku w świetle prawa było to okropne przestępstwo, które zaważyłoby na dalszym życiu Dongmina.
– Proszę.
Błagalny ton zmusił go do spojrzenia w oczy dziewczyny. Widział w nich olbrzymi smutek, żal i chęć skończenia z, jak podejrzewał, okropnym cierpieniem. Przygryzł dolną wargę, aż poczuł smak krwi w ustach. Zamknął oczy i szybkim gestem, pozbawił nieznajomą życia.
Niechętnie na nią zerknął. Widział dziwnie zieloną krew wnikającą w mech i ziemię. Ciało w szybkim tempie, takim jak pokazuje się rozwój żywych istot na przyrodniczych filmach, całkowicie obrosło roślinnością. W ułamku sekundy zniknęły dowody na to, że kiedykolwiek była tam jakaś dziewczyna.
Dongmin czuł się okropnie. Miał wrażenie, że się dusi, a bluza klei do spoconych pleców. Na chwiejnych nogach wstał i biegiem ruszył przed siebie, jakby starając się zostawić za sobą wyrzuty sumienia. Jednakże ogarnęła go także ulga. Już wiedział, co czynić, by nie trafić w pułapkę dążenia do perfekcyjności. Po prostu wystarczy kochać i doceniać miłość innych. 

╰☆╮

A/N: Ach, jestem taka podekscytowana, publikując to opowiadanie! 
Doskonale wiecie, jak ubóstwiam magiczne, bajkowe klimaty i myślę, że Raniący mech idealnie to pokazuje. W dodatku Dongmin, członek mojego ulubionego zespołu, sprawia, że jeszcze bardziej lubię to opowiadanie. Miałam wielką ochotę napisać o dziewczynie, na której rośnie mech i mam nadzieję, że nie jest to tak okropny niewypał.
Mam w zanadrzu dużo pomysłów, jak już wspominałam poprzednio. Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do zakładek, aby się trochę zorientować. Jestem ciekawa, który z nich najbardziej przykuł waszą uwagę.
To tyle na dziś! Czekam na wasze opinie i rady. Enjoy, foczki!

14 komentarzy:

  1. Tak! Zdecydowanie to są moje klimaty ;)
    Przyznam, że motyw dziewczyny, na której rośnie mech naprawdę mnie zaciekawił. Co lepsze, nawet sobie ją wyobraziłam i to na tyle dobrze, że byłabym wstanie poczuć nawet ten mech!
    Omo, masz ogromny talent dziewczyno!
    Uwielbiam twojego bloga, lecz nie miałam jeszcze okazji komentować, lecz w przyszłości postaram się to zmienić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Naprawdę się cieszę, że zajrzał tu ktoś nowy ^^

      Usuń
  2. Z każdym opowiadaniem mnie zaskakujesz! Co prawda skończyło się brutalnie, ale DongMin wyciągnął bardzo ważną naukę, taką jaką powinien wyciągnąć każdy czytelnik, że nie można pomijać innch patrząc tylko na siebie...
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny! <3

    http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo! Staram się, by każde z opowiadań zawierało morał i zaskakiwało.
      Dziękuję, również życzę weny! ^^

      Usuń
  3. To już drugie opowiadanie twojego autorstwa które przeczytałam (pierwszy było Driakiew, które kocham całym sercem) i jestem po prostu zakochana. Zawsze chciałam umieć pisać w takim stylu. Jest tak kochany! Nawet nie wiem jak to dokładnie opisać, ale twoje opowiadania kojarzą mi się z pudrowym różem ♡
    Na pewno przeczytam więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że mój styl pisania komuś się podoba! Aż mi się serce cieszy, że kojarzysz moje opowiadania z pudrowym różem ♡

      Usuń
  4. O mój... Skąd ty bierzesz te pomysły? Serio. Daj mi kilka.
    To było cudne! Kocham twój styl pisania, jest taki... przyjemny, lekki, profeslonajly. Używasz ładnych zwrotów, nie ma powtórzeń... Bajka! Kurcze dodaj coś prędko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o pomysły to głównie inspiruję się teledyskami, muzyką i zdjęciami na tumblerze.
      Bardzo mi miło, że się podobało! I na pewno coś dodam, mam tyle pomysłów.
      A i tobie życzę weny i przede wszystkim czasu do pisania!

      Usuń
  5. Jestem, żyję, przybywam! 😁 *Serio ciekawi mnie, jak reagują blogerki, gdy widzą komentarze ode mnie - "Znowu ona? 😕" XD*
    Co do inspiracji, to popieram - Tumblr jest zdecydowanie najlepszy go do tego 👌 Najfajniej jest wrócić do domu po męczącym dniu w szkole, rzucić się na łóżko i przez 10-15 minut poprzeglądać obserwowane blogi 💕 Większość obserwowanych przeze mnie blogów jest o tematyce związanej z Harry'm Potterem, więc jeżeli znasz jakieś godne polecenia, to wiesz, do kogo się zgłosić XDD
    Widzę "Astro | Lee Dongmin". Moja reakcja - O.M.G 😍😍😍 #truestory XD
    "Chciał uciec od wykańczającej chęci doskonałości. Szczerze nienawidził, gdy wymuszali na nim obsesyjną perfekcyjność w niemalże każdej dziedzinie." - Mam wrażenie, jakbym teraz czytała o sobie :') Och, skąd ja znam to wszystko :/ Niby fajnie jest być najlepszą uczennicą w klasie i szkole, ale z drugiej strony wiąże się to z chronicznym brakiem czasu i wielkim stresem :c Nie wiem nawet, po co to piszę, chyba chciałam się wyżalić chociaż trochę XDD
    Pomysł na to opowiadanie to czyste złoto 😆 Naprawdę każda Twoja praca robi się coraz to bardziej oryginalna i jako osoba, która jest z Tobą od samego początku tego bloga, a w sumie nawet i przed nim (heh xD) dostrzegam, jak stale się rozwijasz i Twój styl pisania staje się coraz bardziej magiczny 🌸 Oby tylko tak dalej XD
    Zakładki przejrzałam i kurczę, czekam z niecierpliwością na te prace 💕
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo czasu do pisania 🌼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się bardzo cieszę, że tu zaglądasz!
      Dziękuję za komentarz. I miło mi, że zauważyłaś, że mój styl pisania wciąż się zmienia i ulepsza 💕

      Usuń
  6. Omomomomomo! To było jeszcze lepsze niż sądziłam! Wiesz, czytając nagłówek - zaciekawiłam się. Potem gdy przeczytałam, że to z Eunwoo nabrałam jeszcze większą ochotę na czytanie! A gdy przeczytałam to w całości, stwierdziłam, że jesteś jedną z najlepszych pisarek jakie znam! Twoje posty zawsze są ciekawe, masz oryginalne pomysły, a sposób w jaki dobierasz słowa jest idealny! Ja sama z siebie bym nie wpadła na coś takiego!
    Powiem ci, że moja koleżanka napisała ostatnio podobne opowiadanie. Tylko o chłopaku, który był lawą. Dosłownie. Gdy się zranił albo coś, zamiast krwi ranę wypełniała lawa. Kurcze tak mi się teraz skojarzyło XD
    Twoje pisanie się poprawiło, naprawdę, oby tak dalej!
    ~ Sweet Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Bardzo mi miło, że uważasz mnie za jedną z lepszych pisarek. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy ^^
      O, a to opowiadanie o chłopaku, który był lawą brzmi naprawdę czadersko! Przeczytałabym xD
      Jeszcze raz dziękuję!

      Usuń