09 października 2017

Flecistka

Wanna One (produce101) / Lee Daehwi / miniaturka

Lekarz wyprostował się i zmarszczył czoło. Analizował bladą twarz chłopca z wypiekami na policzkach, jakby dzięki temu mógł odnaleźć na niej nazwę tajemniczej choroby, której za żadne skarby nie mógł rozpoznać. Objawy istotnie występowały, ale nie potrafił określić, na co choruje Daehwi, chociaż uważany był za najlepszego lekarza w okolicy. Ze smutkiem musiał przyznać, że szanse na wyzdrowienie chłopca każdego dnia malały, a on nic nie mógł na to poradzić. Medycyna nie zaszła, aż tak daleko.
Odwrócił się i bezradnie pokiwał głową. Przed nim stała kobieta, która troskliwie spoglądała na chorego. Przez obawy wymalowane na twarzy wyglądała na znacznie starszą niż była w rzeczywistości. Wymizerniała, zmarszczki pogłębiły się, a niegdyś lśniące włosy straciły swój blask. Lekarzowi zrobiło się niezwykle żal pani Lee, widząc jak bardzo kocha syna i jak bezradność ją wykańcza.
Gestem dłoni poprosił, by wyszli na korytarz. Nie chciał przekazywać smutnych wieści przy chorym chłopcu. Chociaż miał wrażenie, że Daehwi doskonale wiedział, co się dzieje. W jego oczach widział, że powoli rezygnował z walki z nieznaną, wyniszczającą chorobą. Jakby zadawał sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji.
– Wciąż nie wiadomo, co to może być – powiedział, zamykając za sobą drzwi.
– Ale wyjdzie z tego, prawda? – zapytała płaczliwym głosem, mocno chwytając mężczyznę za ramię.
Naprawdę chciał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że to zwykła błahostka. I nie ze względu na swoją opinię wyrobioną jako lekarz, a ze zwykłej empatii wobec tej drobnej kobiety. Nie mógł patrzeć na jej przeogromny smutek, lecz nie zamierzał mówić kłamstw, siać fałszywej nadziei.
Przełknął ogromną gulę, która ugrzęzła w gardle i odparł:
– Cóż… na obecną chwilę nie mogę tego stwierdzić. Niestety nie zapowiada się najlepiej.
Zmusił się na pokrzepiający uśmiech, choć wiedział, że niewiele pomoże. Poklepał zdruzgotaną kobietę po ramieniu i bez słowa wyszedł z niewielkiego domu.

Daehwi, pomimo osłabienia i ogólnego wycieńczenia, wszystko słyszał. Od dawna, sam nie pamiętał, od kiedy – może już od samego początku – zadawał sobie sprawę z tego, że jego stan jest poważny. Każdego dnia czuł jak umiera, choć wciąż wydawało mu się to głupie. W końcu nie wiedział, jak to jest umierać. Dotychczas słyszał, że ma całe życie przed sobą, a jego jedynym zmartwieniem były oceny. A teraz, w ułamku sekundy, witał się z śmiercią. Och, na samą myśl o tym przechodziły go ciarki.
Mama weszła do pokoju, niosąc na tacy imbryk i filiżankę. Posłała słaby, wymuszony uśmiech. Przysiadła na dużym łóżku, które od niedawna stało się jego przekleństwem i pogłaskała mokre od potu ciemne włosy syna.
Pomimo że to jego męczyła choroba, wiedział, że tak naprawdę najbardziej cierpiała mama. Nieważne, jak bardzo starała się to maskować, widział jej smutne, przygnębione spojrzenie i wiecznie dygoczące ciało. Ciemne oczy, niemalże takie same jak jego, straciły swój blask, a uśmiech coraz rzadziej rozjaśniał dni. W domu dało się wyczuć ponurą atmosferę, która nie opuszczała ich od przeszło dwóch miesięcy.
– Wypij to – nakazała, podając synowi napełnioną filiżankę, trzęsącymi się dłońmi.
Wyszeptał ciche „dziękuję” i upił trochę naparu. Od razu wyczuł miętę, która przyjemnie rozpaliła ciało. Poczuł się minimalnie lepiej.
– Odpoczywaj.
Mama ucałowała jego rozpalone czoło i wyszła z pokoju. Dopiero od niedawna zaczął ją naprawdę doceniać i podziwiać. Nie potrafił sobie wybaczyć, że wcześniej nie widział, ile dla niego robiła.
Gdy tylko pojawiły się pierwsze objawy nieznanej choroby, a lekarz zalecił przebywanie na świeżym powietrzu, przeprowadzili się do niewielkiego domku na wsi, który matka odziedziczyła po dziadkach. Zrezygnowała z dobrze płatnej pracy w wielkim mieście i poświęciła się synowi. Zaoszczędzone pieniądze wydawała na najlepszych lekarzy oraz leki, które miały odpędzić chorobę. A kiedy stan się pogarszał, wciąż starała się myśleć pozytywnie. Chociaż od pewnego czasu przeobraziło się to w ignorancję powagi całej sytuacji.
Wszystko będzie dobrze, to nic takiego, zwykła błahostka, nie ma się czym przejmować – słyszał z ust matki, doskonale wiedząc, że to zwykłe kłamstwa. Kłamstwa, które bardziej kierowała do siebie niż do niego. Nie miał jej tego za złe.
Popijał napar, spoglądając na uchylone okno. Pomimo niechęci mamy, nalegał, by za dnia wietrzyć pokój. Nie mógł wychodzić na dwór, więc zadbał, by natura przyszła do niego. Na parapecie postawił kilka doniczek z kwiatkami, przez szybę wpadały promienie słoneczne i, chociaż nie podnosił się z łóżka, czuł na skórze letnie powietrze.
Na chwilę przymknął oczy, gdy delikatny powiew wiatru połaskotał jego skórę.
– Hej, tylko mi tu nie zasypiaj! – usłyszał dziewczęcy głos i omal nie wylał na kołdrę zawartości filiżanki.
Na parapecie, między paprocią a oleandrem, siedziała dziewczyna, mniej więcej w jego wieku. Uśmiechała się radośnie, machając nogami w powietrzu. Włosy miała w odcieniu dojrzałego żonkila, a piegi zdobiły zgrabny nos i policzki. W lewej dłoni trzymała flet, który wydawał się nieodłącznym elementem nieznajomej. Daehwi spoglądał na nią zdziwiony, choć zaciekawiony.
– Kim jesteś? – zapytał, a po chwili złapał go atak kaszlu, aż łzy pojawiły się w kącikach oczu.
– Mam różne imiona  – przyznała, ignorując kasłanie szesnastolatka. – Ale nie istotne, jak mnie nazywają, a raczej, dlaczego tu jestem.
Przerwała, gładząc instrument. Daehwi dostrzegł, że był to flet poprzeczny. Pięknie błyszczał w dłoniach dziewczyny, chociaż zapadał już wieczór, a promienie słońca nie oświetlały pokoju. Wydawało się, że lśni sam z siebie, dzięki ukrytej magii.
Chłopak nie miał odwagi powiedzieć ani słowa, jakby bojąc się, że spłoszy nieznajomą. Nikt go nie odwiedzał, nie licząc rodzinnego lekarza, więc bardzo się cieszył z niespodziewanej wizyty. Nawet nie obchodziło go, skąd na parapecie znalazła się ta jakże dziwna dziewczyna.
– Chcę ci poprawić humor. To okropne siedzieć cały dzień w domu! Nie móc zobaczyć świata, natury. Nie zniosłabym tego!
Energicznie gestykulowała, a jasne włosy niemalże fruwały wokół zdrowo zarumienionej twarzy. Już dzięki samej postawie Flecistki, bo tak nazwał ją w myślach, pokój rozjaśniała optymistyczna, żywiołowa aura. Cała negatywna energia płynąca z nieznanej choroby Daehwiego, jakby ulotniła się z wiatrem. Nawet objawy, które jeszcze chwilę temu go męczyły, zniknęły i niemalże czuł się tak jak dawniej.
Obserwował, jak przykłada flet do ust i zaczyna grać. Na początku, nim usłyszał pierwsze dźwięki, myślał, że będzie to energiczna i wesoła melodia, tak pasująca do nietuzinkowej Flecistki. Bardzo się zdziwił, gdy do uszu dotarła delikatna, wręcz mistycznie spokojna piosenka. Wydawała się znajoma, choć za nic nie mógł przypomnieć sobie tytułu.
Przez chwilę nasłuchiwał kroków matki. Na pewno usłyszała monolog dziewczyny i jej piękną grę. Ale obawa, że za moment ich nakryje, szybko minęła. Pozwolił, by jego ciałem i umysłem zawładnęła melodia. Było to coś niezwykle intymnego, duchowego, mistycznego i za żadnego skarby nie chciał tego przerywać.
Przymknął oczy i delektował się osobliwą chwilą. Tylko on, Flecistka i muzyka.

Kiedy się obudził, promienie słońca tańczyły na jego skórze. Tajemnicza dziewczyna zniknęła, pozostawiając za sobą jedynie dobrą energię. Swoją grą na flecie oczyściła pokój, jak i duszę chłopca. Miał nieustanne wrażenie, że opuściła go również choroba.
Bez trudu wstał z łóżka i podszedł do okna. Kościstymi palcami zatoczył w powietrzu kółka między paprocią a oleandrem. Nie miał wątpliwości, że Flecistka naprawdę go odwiedziła. W końcu wciąż czuł jej obecność.
Odwrócił się i spojrzał w lustro. Skóra nabrała zdrowego kolorytu i włosy znów błyszczały. Wydawało się, że podczas jednej nocy nabrał kilka kilogramów, a wystające kości zniknęły. Wyglądał zdrowo i aż nie potrafił w to uwierzyć. Uśmiech sam rozjaśniał twarz.
W tym samym momencie do pokoju weszła jego mama i omal nie upadła. Daehwi ze łzami w oczach rzucił się w ramiona kobiety, wybuchając radosnym śmiechem. Nie musieli się o nim martwić. W końcu był zdrowy. 

╰☆╮

A/N: Witam cieplutko, foczki! Jak wam mija życia?
Mi szczerze powiedziawszy całkiem dobrze, choć bardzo żałuję, że nie mam zbyt wiele czasu na pisanie. Kiedy wracam ze szkoły jestem zmęczona, a i tak jeszcze pozostaje mi nauka. Dlatego piszę  tylko w weekendy, chociaż pomysłów mam naprawdę sporo. O, ale z ciekawostkę mogę wam powiedzieć, że odkryłam w sobie biol-chemiczny pierwiastek! 
Poza tym w zakładce krótsze dałam opis przyszłego posta. Myślę, że warto byście zaglądali do zakładek (głównie krótsze i dłuższe), bo od jakiegoś czasu umieszczam tam drobne informacje na temat planowanych opowiadań. 
Mam nadzieję, że Flecistka przypadła wam do gustu. Jak zawsze czekam na wasze komentarze na temat opowiadania. Enjoy, foczki!

9 komentarzy:

  1. Kurcze.... W takich chwilach uświadamiam sobie, że mój talent do pisania jednak nie jest talentem :') Zazdroszczę ci kreatywności i ogromnego daru, bo można to tak nazwać. Opowiadanie było cudne. Oglądam dramę 'Doctor Stragner', więc lekarski klimat mi się podoba =^•^= Daehwi... Moje kochane dziecko... Dobra, pomińmy to, że jest starszy o 15 dni XDDDD Dzięki tym piętnastu dniom mogę mówić do niego oppa XD
    Btw czy tylko mnie on przypomina N z Vixx? Gdy pierwszy raz zobaczyłam go w P101 pomyślałam, że Vixx się rozleci, a potem takie 'Chwila... To nie jest N...' Od razu go polubiłam, bo N był jednym z moich pierwszych biasów XD
    Dobra, wiem, że nikogo to nie interesuje, ale leże w łóżku i nie moge zasnąć, więc sobie piszę =^•^=
    Na koniec dodam jeszcze, że przeczytałam wszystkie prace ^^ Nie będę komentowała, chyba, że chcesz =^•^=
    Na koniec ponownie dodam iż będę stałą czytelniczką ^^
    Na sam koniec spytam czy mogłabyś napisać coś tylko dla mnie? Z Hwiyoungiem z SF9? Ploooooooooooooooose O-O
    ~ Sweet Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję za takie miłe słowa!
      I w sumie nigdy mu się tak nie przyglądałam, by to stwierdzić.
      Bardzo się cieszę, że przeczytałaś wszystkie prace. A jeśli masz chęci i ochotę to możesz je skomentować, czemu nie.
      W sumie nie jestem pewna, czy mogłabym coś napisać. Szczególnie że kompletnie nie ogarniam SF9 (ostatnio tyle o nich słyszę, że chyba już czas ich poznać), a trudno mi pisać o kimś, o kim nie wiem zbyt wiele ^^'

      Usuń
    2. O tak! Poznaj SF9! Dołącz do Fantasy (fandom SF9 ^^)!!!
      Polecam na początek zobaczyć piosenkę K.O. potem Easy Love i na koniec najnowsze 'O Sole Mio' - Bosz kocham to, a mój Hwiyoung... *-*. Oczywiśnie nie zatrzymuj się tylko na tych trzech piosenkach XD Wszystkie (no prawie) są fajnie <3
      Ok, to ja znikam komentować ^^ Zostawię ci tutaj ich profile ^^
      http://kprofiles.com/sf9-members-profile/
      ~ Sweet Rose

      Usuń
  2. No i stało się... Pokochałam ich... A to oznacza, że za niecałe dwa lata moje serduszko pęknie 💔
    Daehwi jest takim uroczym człekiem ^^ Mój pierwszy bias w WO.
    Co do pracy - Kocham twój styl pisania 💟 Jest świetny 💞 Fabuła jest ciekawa, przedstawienie jej w opowiadaniu również 💝 Miło się czytało, naprawdę 💖 Powodzenia na dalsze scenariusze 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się cieszę, że ich pokochałaś! Zasługują na miłość!
      Dziękuję za ciepłe słowa 💖

      Usuń
  3. Jestem! Melduję się tak późno, ale wybacz, słabo z czasem T.T
    No muszę Cię rozczarować, bo napisze po raz kolejny że jestem zachwycona. Opowiadanie miało w sobie magnes, dlatego że było czymś na granicy jawy i snu, było też bajką i przypowieścią, kurczę, dziewczyno masz NIESAMOWITY talent i okazujesz go przy każdej kolejnej pracy, która jest lepsza od poprzedniej, weny życzę i czekam na opowiadania wieloczęściowe.
    Pozdrawiam ^^

    http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuję za tak pozytywny komentarz!
      Mam nadzieję, że te wieloczęściowe opowiadania wypalą, bo chciałabym się podzielić czymś dłuższym z wami.
      Dziękuję i również pozdrawiam! ^^

      Usuń
  4. Jestem i ja!!! Miałam przeczytać tego one shota już we wtorek, bo miałam chwilę czasu na pierwszej lekcji *z powodu jej braku, oczywiście*, ale koleżanka z klasy poprosiła mnie o wytłumaczenie tematów z chemii, a następnego dnia był sprawdzian, więc musiałam ją ratować :") A więc jestem dopiero dzisiaj xD Ale jestem i chyba to się liczy 😅
    Zawsze chciałam nauczyć się grać na flecie poprzecznym :c Podczas gdy wszystkie dzieciaki mówiły, że chcą grać na gitarze lub pianinie, ja zawsze wymieniałam ten instrument :") No i coż... Nie umiem grać na nim nadal :') #smuteczeq
    Dziewczyno, skąd Ty bierzesz takie niespotykane pomysły na opowiadania? Najpierw ta choroba z kaszleniem *kurczę, zapomniałam, jak się nazywała*, a teraz to 💕 Przechodzisz samą siebie w wymyślaniu coraz to ciekawszych pomysłów 😍👌
    Nie mogę doczekać się Twoich kolejnych prac 💗 Muszę zaraz zajrzeć do zakładek i przekonać się, o jakie opowiadanie chodzi 😏
    Życzę Ci dużo weny do pisania i czasu, bo kurczę, jeżeli pomysłów masz masę, to aż szkoda marnować talentu, nie pisząc ich :c
    Pozdrawiam serdecznie 😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzian z chemii, poważna sprawa. Całe szczęście, że nasza nauczycielka żadnych nie robi. Serio, mam wrażenie, że dotychczas pisałam może dwa, trzy sprawdziany z chemii :')
      Ja zawsze chciałam na gitarze, ale kiedy ogarnęłam, że trzeba nauczyć się nut to zrezygnowałam. A w sumie i tak jestem amuzykalna.
      Dziękuję, staram się! I mam nadzieję, że kolejne opowiadania również się spodobają.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń