BTS / Jikook / miniaturka
Jimin miał dość. Miał dość ciężkiej nauki przygotowującej do
funkcjonowania w świecie dorosłych, obojętności innych ludzi, a nawet własnego
znudzenia życiem. Pragnął po prostu żyć, nie przejmując się niczym, tak jak
zapragnie pokierować swoim losem. Nienawidził marionetek, które mijał
codziennie na ulicy, w szkole czy w sklepie.
Nie zmierzał być jedną z nich. Nie chciał być po prostu Park
Jiminem z Busan, którego jedynym priorytetem będzie posiadanie rodziny, dobrej
pracy i spokojne egzystowanie. Chciał żyć pełnią życia tylko nie wiedział, jak
zacząć.
Wyciągnął z kieszeni ciemnych spodni telefon i odblokował
go. Przeczesał czarne włosy, wpadające w kruczoczarny, kiedy zauważył kilka nieodebranych
połączeń od mamy. Potrzebował chwili wytchnienia i spokoju, a dzwoniąca, co
chwilę komórka nie pomagała. Postanowił ją wyłączyć, pomimo tego, że wiedział,
co może go czekać, kiedy wróci do domu. Ale w tamtym momencie nie chciał o tym
myśleć.
O uszy obijał się przyjemny dźwięk szumiącego spokojnie
morza, a oprócz tego słyszał przemieszczenie piasku, kiedy po nim stąpał. Było
to coś pięknego, coś, czego w tamtym momencie potrzebował. Nie sądził, że w
końcu się zrelaksuje, ale odnalazł spokoju w prostych rzeczach. Chciał zachować
tę chwilę na zawsze, najlepiej tylko dla siebie, jednakże wiedział, że tak nie
będzie.
Powiadają, że wszystko, co piękne kiedyś się skończy – i
nawet nie wiedzą, ile mają w tym racji. Te sytuacje w naszym życiu mijają tak
szybko, jak Królowa Nocy – śliczny kwiat, który kwitnie tylko jedną noc.
Dlatego starał się nie myśleć o upływającej chwili, a po
prostu cieszyć nią. Niestety, nie wiedział, jak zacząć. I z tego powodu znalazł
się na plaży, wysłuchując szumu morza.
Pozwalał, by orzeźwiający, chłodny wiatr rozwiewał jego
ciemne włosy i świstał mu w uszach. Pomimo że wzrokiem błądził po spokojnie
falującej tafli wody, nie widział i nie słyszał praktycznie nic. Myślami był
daleko stąd. Myślał o rodzinie, znajomych, szkole i swojej przyszłości, zamiast
zatrzymać się i skończyć zastanawiać nad wszystkim. Ale on po prostu nie umiał przestać.
W ciągu minuty ściągnął trampki oraz skarpety i zamoczył
stopy w zimnej, wrześniowej wodzie. Spacerował brzegiem morza, nie zważając na
przemakające nogawki – w końcu wyschną, da je do prania, cokolwiek. Usiadł na
wielkim kamieniu i podwinął nogi do klatki piersiowej. Tępym wzrokiem wpatrywał
się w horyzont.
– Mogę się dosiąść? – Gdy usłyszał kojący głos, omal nie podskoczył.
Odchrząknął i mruknął cichą zgodę. Obok niego usiadł wyższy
chłopak o brązowych włosach, które na wietrze przypominały gniazdo ptaków, ale
nie przeszkadzało mu to. Wyglądał całkiem dobrze z rozwianą czupryną.
Nieznajomy wpatrywał się w zachodzące słońce, a Jimin nie rozumiał, co jest w
tym pięknego. Ot, zachód i tyle.
– Co widzisz? – zapytał niespodziewanie.
Jimin przygryzł dolną wargę, zastanawiając się nad pytaniem.
– Zachód słońca.
Młodszy chłopak zaśmiał się krótko z odpowiedzi, jednak nie
zraziło to Jimina. Według osiemnastolatka brzmiał całkiem przyjaźnie, nawet,
jeśli mógł wyczuć odrobinę kpiny w głosie.
– A wiesz, co ja widzę? Widzę odcienie różu, które
symbolizują ciepło i pogodę ducha tego świata. Dostrzegam też pomarańczowy,
który wręcz woła by optymistycznie patrzeć na życie. Niemalże niewidoczny
fiolet przypomina mi o upływającym czasie, a resztki niebieskiego młodość i
niestałość. Och, a czerwień kojarzy mi się ze skrajnymi uczuciami.
Jimin analizował odpowiedź nieznajomego, spoglądając na jego
profil. Wyglądał jak mały chłopiec, może trochę jak chomik. Było to dość
śmieszne skojarzenie, które Koreańczyk uznał za doskonałą kompozycję, niezwykle
pasującą do młodszego.
Powędrował spojrzeniem na zachodzące słońce. Nie widział
tych barw, czego bardzo żałował. Ale wierzył, że z pomocą nowopoznanego
chłopaka zauważy je i zacznie żyć, tak jak pragnął.
Dostrzegł go na szkolnym korytarzu, kiedy wchodził do sali
plastycznej. Wyglądał tak niewinnie, niczym zagubione dziecko, niepewne swoich
działań. Jimin pod wpływem chwili postanowił udać się za młodszym, zostawiając żartujących kolegów przy klasie matematycznej.
Nieznajomy, w mniemaniu chłopaka, był tajemniczy,
intrygujący – miał być kluczem, który otworzy drzwi do nowego rozdziału życia.
W pracowni panowała duchota wymieszana z zapachem farb, lecz
nie przeszkadzało to Jiminowi. Uznał to nawet za swojego rodzaju wonne
arcydzieło.
Cicho zamknął drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie
chodził na zajęcia plastyczne od pierwszej klasy, rzadko przebywał w tej sali,
jednakże pamiętał pochlapane ściany i meble. Z uwagą przyglądał się obrazom,
które zapełniały niemalże całą przestrzeń.
Jego uwagę przykuł obraz ułożony na krześle. Przykucnął i
obejrzał arcydzieło, inaczej nie mógł tego nazywać. Malunek przedstawiał męską
postać w białej koszuli. Wielobarwne smugi spływały z włosów i kończyły się w
dłoniach osoby, która trzymała płatki kwiatów. Wyglądało to cudownie, tak jakby
wszelakie plamy były zaplanowane od samego początku.
Wyprostował się i
ujrzał chłopaka, który w zamyśleniu obracał pędzlem w palcach. Nieświadomie
przygryzał dolną wargę, co chwilę wydając z siebie pomruki niczym kot. Jimin nie mógł ukryć rozbawienia.
Młodszy Koreańczyk podskoczył w miejscu i gwałtownie się obrócił.
Policzek ubrudzony miał granatową farbą, co dodawało mu
dziecięcego, niewinnego uroku.
– Och, czemu tu
jesteś? – zapytał odkładając paletę na
biurko okryte folią.
Osiemnastolatek wzruszył ramionami, przybliżając się do
towarzysza. Sam nie wiedział, czemu wszedł tu za nim, zrobił to pod wpływem
chwili. Ciekawość, nuda? A może coś więcej?
Stali w milczeniu, jednakże nie była to krępująca cisza, a
przynajmniej dla młodszego.
– A więc… – zaczął niepewnie Jimin. – Jak się nazywasz?
– Jeon Jungkook. – Oparł się o blat, świdrując spojrzeniem
starszego.
Osiemnastolatek skinął w zamyśleniu, a na jego ustach
błądził drobny uśmiech. Jeon Jungkook,
mały Jungkookie - imię niezwykle wpasowało się w chłopaka,
który przypominał mu krzyżówkę uroczego chomika.
Przeniósł wzrok ze swoich krótkich palców na świeżo
pomalowane płótno i oniemiał. Obraz utrzymany był w chłodnych kolorach,
jednakże rozpaliło serce Jimina. Słońce powoli zatapiające się w morzu i niebo,
miało się wręcz wrażenie, że wylano na niego prawie wszystkie odcienie – od
czerwieni po fiolet, kończąc na granatowym – istna paleta barw. Nie wyglądało
to niechlujnie, wręcz przeciwnie. Estetycznie, tak jakby Jungkook zrobił
zdjęcie, a nie malował z pamięci.
Dopiero po chwili ujrzał na wielkich, płaskich kamieniach
postacie dwóch chłopaków – jeden o czarnych włosach, drugi natomiast o odrobinę
rozjaśnianych brązowych. Nie był tego pewien, jednak uważał, że młodszy
namalował ich dwójkę, a dokładnie pierwsze spotkanie nad morzem.
Powolnym krokiem podszedł do płótna i, starając się nie
zepsuć pracy, przejechał opuszkami palców po jego krawędzi. Czuł, że to nowy
początek – jego początek, w którym
pomoże mu Jungkook.
Jimin szybkim krokiem wyszedł na plaże w dłoni trzymając
wiklinowy koszyk. Z uśmiechem wypatrywał młodszego chłopaka.
Od ich pierwszego spotkania minęło równe pół roku i z tej
okazji postanowili urządzić mały, skromny piknik nad wodą.
Od tamtego czasu niesamowicie się do siebie zbliżyli. Jimin
czuł nawet pewną chemię między nimi, która z dnia na dzień, co raz bardziej
władnęła jego ciałem, umysłem.
– Hyung~!
Ciepły ton głosu Jungkooka sprawił, że w brzuchu starszego
zaczęły latać pełne miłości motyle, jak głupio by to nie brzmiało. Uścisnęli
się na powitanie i zaczęli rozkładać koc. Usiedli wygodnie i, nie zważając na
upływający czas, rozmawiali.
W pewnym momencie rozmowa się urwała, jednakże nie było to
coś niekomfortowego. Wiatr, szum morza przypominały pierwsze spotkanie
chłopaków.
– Jimminie, co widzisz?
Jimin wziął głęboki wdech i spojrzał przed siebie. Śliczny
zachód słońca, niebo niczym paleta barw. Nauczył się rozróżniać odcienie
kolorów i stwierdzić emocje, które przekazywały. Właśnie to zaczął dostrzegać,
kiedy stopniowo zaprzyjaźniał się z Jungkookiem.
– Paletę barw. Pomarańcz, który przypomina mi, by
optymistycznie podchodzić do życia, róż, mówiący o niewinności i ciepłych
uczuciach. Fiolet – nieubłaganie gnący czas, a błękit młodość i niestałość. Czerwień
mówi, jednak najwięcej.
Przerwał i przysunął się do chłopaka. Chwilę patrzył w
ciemne tęczówki, które całkowicie go pochłonęły. Oczy, które codziennie
sprawiały, że jego serce przyśpieszało.
– Czerwień symbolizuje moją miłość do ciebie – szepnął i
delikatnie musnął usta młodszego, czując ich malinowy smak.
Przy Jungkooku poznał to, co najważniejsze, znalazł tego,
czego szukał. Po prostu nie zamierzał nigdy go zostawiać.
╰☆╮
A/N: Przerwa na blogu była...długa, przepraszam. Ale przybyłam do was z moim pierwszym oneshotem z Jikookiem! Nie jest on idealny, a miłosnej relacji między chłopakami jest tyle, co kot napłakał. Jednakże mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, foczki.
Dodałam kilka piosenek do playlisty, które gorąco polecam! Tak naprawdę nie wiem, co mogę jeszcze napisać.
Szkoła nie daje spokoju, a wena nie przybywa ¬_¬ Bądź, co bądź jakoś funkcjonuje, a wy? Co tam w ogóle u was, foczki?
Mimo że moim faworytem jest YoonKook, ten one-shot niezmiernie mi się podobał, lubię takie, nie wiem jak to ubrać w słowa, hmmm.... Delikatne klimaty? W gruncie rzeczy, czekam na kolejne twoje prace oraz życzę weny!
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/
http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/
Dziękuję bardzo! ❤️
UsuńTo wiele dla mnie znaczy, szczególnie, że to moja pierwsza praca tego typu.
Gdybyś nie napisała, że to twoja pierwsza praca tego typu, to pomyślałabym, że piszesz tak całe życie :") Wszystko mi się podoba. Jest lekko, delikatnie, subtelnie... To lubię! ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i oczywiście Wesołego Halloween! 👻
dangerousworldofalien.blogspot.com
Jejciu dziękuję, to naprawdę bardzo miłe ❤️
UsuńŻałuję, że dopiero teraz mogłam to przeczytać, ale na pewno będę jeszcze kilkukrotnie wracać do tego opowiadania ;) Zdajesz sobie sprawę, że uwielbiam Twój styl pisania, a te historie, które przedstawiasz... Nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
witaj! napisałaś tą miniaturkę w strasznie przyjemny sposób, twój styl pisania jest niczego sobie a historia, jest bardzo urocza. Samotny Jimin który znalazł nad morzem swoją miłość. Zaklinam swoje realistyczne myśli które mówią mi że prawdziwa miłość nie istnieje. Dlatego czytam takie ładne opowiadania.. podobała mi się końcówka z pocałunkiem, + za romantiko.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemne opowiadanko ^^ urocza fabuła i fajny styl pisnia!
OdpowiedzUsuńmy-dream-is-love.blogspot.com