10 stycznia 2019

Młodzi poeci

BTS / Kim Taehyung / one-shot

Taehyung wyszedł ze szkoły, witając z uśmiechem na ustach cichy śpiew ptaków niknący pośród żargonu miasta. Szum koron drzew, który brzmiał jak szept natury ginął w tłumie głośnych rozmów rozbawionych uczniów – odbierało mu to całą magię. Chłopak zdecydowanie wolał kojącą kołysankę płynącą z pól i łąk, ogrodów i lasów. Tam zwierzęta i rośliny dyrygowały, nadając tempo nieustającej melodii, a człowiek był tylko obserwatorem mogącym jedynie zachwycać się niepowtarzalną boskością.
Dźwięk nadjeżdżającego autobusu nie równał się z koncertem cykad, choć Taehyung bardzo starał się dostrzec w nim jakiekolwiek piękno. Bezskutecznie. 
Zajął miejsce najbliżej kierowcy, starając się ignorować spojrzenia chłopaków ze szkoły, którzy tylko szukali dogodnego momentu, by rzucić w jego stronę kolejną uszczypliwość. Westchnął ciężko, w myślach pośpieszając autobus. Minęła chwila, a dwójka dręczycieli usiadła tuż za nim. 
– Hej, Kim, może zechciałbyś nam wyrecytować jeden ze swoich wierszy? – zarechotał Sangyeon. – Co za pedalskie zajęcie!
Drugi z chłopaków chwycił torbę Taehyunga i zaczął przeszukiwać jej zawartość. Szesnastolatek starał się ich ignorować tak jak kiedyś radził starszy kuzyn. Już za chwilę wysiądą, jeszcze chwila, powtarzał w myślach, zaciskając wargi w cienką linię. 
– Opłyń mnie, ciem­ny...* – zaczął Changbin prześmiewczym tonem. 
Taehyung obrócił się gwałtownie, wyrywając z dłoni gnębiciela wiersz, przypadkiem rozdzierając go na pół. Tubalne śmiechy chłopaków rozniosły się na cały autobus. Nim w pośpiechu wyszli, przedarli kartkę na mniejsze kawałki i wsypali je do torby.
Chłopak z niedowierzaniem spoglądał na początek wiersza, którego słowa rozmazywały się przez ciężkie, słone łzy, a kpiące głosy Sangyeona i Changbina dudniły w głowie, wyśmiewając każdą jego słabość.

Wyszedł z autobus, zaciskając dłoń na pasku torby. Cisza panująca na leśnym przedmieściu pozwoliła mu ochłonąć. Przymknął oczy i wziął kilka wdechów, skupiając się na wydychanym powietrzu. 
Podczas ferii zimowych, kiedy rośliny chwilowo obumierały, a zwierzęta jakby specjalnie milkły, czuło się nawet aromatyczny zapach wypieków płynący z domu sąsiadów. Natomiast powietrze w mieście było inne – śmierdziało, dusiło i piekło w piersi. Wżerało się w umysł, zanieczyszczając myśli. Dlatego, ilekroć wracał ze szkoły i wysiadał na przystanku, brał dwa wdechy i skupiał się na woni, która się unosiła. Dziś czuł słodko pachnące tulipany, spokój i promienie słońca przebijające się przez korony drzew.
Wolnym krokiem ruszył w stronę domu. Leśne przedmieście zajmowało szczególne miejsce w jego sercu. Kilka posiadłości, które wręcz wtapiały się w wysokie drzewa i dziko rosnące krzewy oraz kwiaty, były jak przejście do innego wymiaru. Natomiast jego azyl stanowił las otaczający okolicę jak ciepłe, matczyne ramiona. Taehyung zatracał się w nim, kiedy chciał, pozbywając się lęków codziennego życia.
Wyciągnął klucze i wsadził do zamka, zerkając jeszcze na psa sąsiadów, który energicznie machał ogonem. Uśmiechnął się do zwierzęcia siedzącego zza płotem, a to zaszczekało radośnie, obracając się dookoła. Pobiegło w stronę ogrodu, kiedy chłopak wszedł do domu. 
Bezszelestnie skierował się na piętro, nasłuchując, czy ktoś z domowników nie krząta się w kuchni lub salonie, choć doskonale wiedział, że jest sam. Wszedł do pokoju siostry i na biurku położył czekoladowe ciastko, które kupił podczas szkolnej przerwy. Przeszedłszy do sypialni należącej do brata, na szafce nocnej zostawił jego ulubiony jabłkowy sok, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi. 
W kąt swojego pokoju rzucił torbę, nie kwapiąc się, by wyjąć książki i zeszyty. Następnie podszedł do szafy z zawieszonym na niej lustrem. Przez chwilę zastanawiał się, czy jest sens w zmienianiu mundurka – i tak spędza w nim większość dnia, przywykł nawet do gryzącego swetra w barwach liceum. Eleganckie spodnie, proste spodnie i koszulka z logiem szkoły były synonimem młodości, jak druga skóra, którą zrzuca się tuż przed studiami.
Westchnął, kiedy przypominał sobie karcący głos matki, gdy kiedyś wrócił z brudnym od ziemi mundurkiem. Czy to tak dużo, by założyć dresy?, mówiąc to, wyjmowała źdźbła trawy z jego włosów, spoglądając na przemoczone nogawki.
Założył czarne, gdzieniegdzie poplamione, dresowe spodnie, a elegancką koszulkę zmienił na biały t-shirt i niebieską bluzę. Pachniały lasem – mokrą ściółką, dziko rosnącymi jagodami i ciepłym deszczem. Uwielbiał ten zapach niemalże tak samo jak wiersze i leśne przedmieście. Gdyby dusze miały określoną woń, jego pachniałaby właśnie tak.
Poprawił sterczące włosy i sięgnął po torbę. Wyciągnął książki, zeszyty i piórnik, ostatni listek gumy do żucia oraz butelkę. Odstawił wszystko na miejsce, a na biurko wysypał potargany list. Schowawszy każdą część do kieszeni bluzy, wziął czarny długopis i notatnik. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wziąć też telefonu, ale ostatecznie zrezygnował – tę chwilę, która przeważnie zamieniała się w kilka godzin, chciał mieć tylko i wyłącznie dla siebie. 

Wyszedł do ogrodu, zostawiając lekko uchylone drzwi. Kwiaty, które matka Taehyunga na początku marca przesadziła, zaczynały powoli kwitnąć, wypuszczając drobne pąki. Chłopak nie mógł się doczekać, kiedy uchwyci ich pełne piękno na kartkach notatnika i zdjęciach. Wiosna byłą jego porą, porą, która inspirowała go najbardziej. 
Przeszedł na tyły ogrodu, gdzie drzewa państwa Kim stykały się z koronami drzew lasu. Momentami nie dało się odróżnić czy mijane rośliny są już dzikie, czy jeszcze umiejscowione na terenie posiadłości. Taehyung od dziecka uwielbiał to miejsce. Nawet śpiew ptaków i szum liści zdawały się inne – nieokiełznane, głośniejsze, ale i bliższe duszy, jakby melodia płynęła też z jego wnętrza. Tak mistyczne uczucia były tylko na skraju lasu i ogrodu, gdzie dwa światy stykały się ze sobą. Nikt tu nie chodził, co pozwoliło mu nazwać ten malutki skrawek swoim. 
Przedarł się pod ciężkimi gałęziami iglaków, które, z jego perspektywy, wyglądały niczym zielony dach, skutecznie oddzielający umysł od największych zmartwień. Doszedł do dziury w płocie, którą znalazł, mając zaledwie sześć lat. Z początku była niewielka jak on sam, ale z czasem, kiedy regularnie przemykał się nią do lasu, stawała się większa i większa, jakby rosła wraz z nim.  Przecisnął się przez nią i postawił krok na ledwo wydeptanej dróżce.
Ciepłe promienie słońca nagle intensywniej zaczęły oświetlać okolicę, nadając jej iście magicznego uroku. Taehyung z uśmiechem stawiał każdy krok, ciesząc się wszystkimi dźwiękami, zapachami i obrazami. Idąc przez las, zatracał się coraz bardziej, jakby gubiąc tę zmartwioną i słabą część duszy. Teraz był sobą  – chłopakiem, Kim Taehyungiem, który bezgranicznie kochał wiersze, muzykę i przyrodę. Mógł to wykrzyczeć, zaśpiewać i zatańczyć, ale tu, w przeciwieństwie do szkoły, nikt nie lekceważył jego osoby i pasji. 
W końcu dotarł do przejścia ukrytego między krzaczkami. Rozejrzał się wokoło, czując czyjąś obecność, lecz nikogo nie widział. W pobliżu był tylko on, kilka ptaków siedzących na drzewach i małe rybki płynące przez pobliską rzekę. Przyjemny szum przepływającej wody zabrał ze sobą poczucie obserwowania daleko od chłopaka. Do sąsiedniej prowincji, później do morza, aż w końcu do oceanu, gdzie zaginęło pośród morskiego życia.
W lato, gdy dni były cieplejsze, a ściółka sucha, uwielbiał leżeć na ziemi, obserwując tryb życia najmniejszych zwierząt. Czasami, kiedy naprawdę się zatracił, miał wrażenie, że jest jedną z tych mrówek, dżdżownic lub biedronek. 
Na chwilę przysiadł na huśtawce zamontowanej na najbliższym drzewie. Zrobił ją już dawno z myślą o swoim młodszym rodzeństwie, które planował przyprowadzić w to osobliwe miejsce. Nawet w poprzednie lato dokończył budowę niewielkiego domku na drzewie, wręcz idealnego dla całej trójki.  
Jednak z każdym dniem, miesiącem i rokiem przesuwał plan, jakby bojąc się, że naruszy to sposób jego funkcjonowania. I to nie tak, że nie kochał swojej siostry i brata – kochał i to bardzo, mógłby dla nich góry przenosić i przynieść najjaśniej świecącą gwiazdę. Jednakże ilekroć odwiedzał tę wąską rzeczkę i łączkę otoczone wysokimi krzakami i drzewami, tym bardziej zżywał się z tym miejscem. Tworzyła się pewna sfera intymności, którą na razie nie chciał się z nikim dzielić. 
Ostatni raz odbił się od ziemi, a kiedy huśtawka się zatrzymała, wstał i ruszył w stronę domku na drzewie. Jednak kiedy podniósł głowę, zauważył parę nóg zwisających z góry. Dopiero po chwili dostrzegł rumianą twarz dziewczyny, która z zainteresowaniem przyglądała się zdziwionej minie Taehyunga. 
W jej czarnych niczym węgielki oczach dostrzegł niespotykany dotychczas błysk. Nie przypominał on tego, który czasem obserwował u mamy, gdy spoglądała na swoje dzieci. A tym bardziej nie był to błysk tak charakterystyczny dla szyderczo śmiejących się Sangyeona i Changbina. Od razu zapragnął ująć go w swoim wierszu, jednak nie potrafił odwrócić oczu od nieznajomej, która wtargnęła na jego sferę intymności, bezpowrotnie niszcząc granicę. Momentalnie się cofnął, czekając w ciszy aż dziewczyna zejdzie. 
– Co tu robisz? – zapytał w końcu, nie spuszczając z niej wzroku, niemalże jak dziki kot pilnujący swojego terenu.
Otrzepała spodnie z niewidzialnego kurzu, poprawiła grzywkę, która wpadała do oczu i odwróciła się do niego z uśmiechem. Nie zraził jej wyczekujący wzrok Taehyunga.
– Spacerowałam. Dostrzegałam huśtawkę, więc podeszłam bliżej. Z daleko wyglądało, jakby do nikogo nie należało – wytłumaczyła, momentami spoglądając na domek na drzewie. – To twoje, prawda?
Skinął, analizując nieznajomą. Była niewiele niższa od niego, choć zadarła głowę jakby rozmawiała z tytanem siedzącym na wielkiej górze.
– Och, nie przedstawiłam się. Jestem Seyeon.
Wyciągnęła rękę, a iskierki wesoło tańczące w jej oczach, wręcz olśniewały przyjacielską aurą. Mimowolnie uścisnął dłoń dziewczyny i mruknął cicho swoje imię. W tym samym czasie z kieszeni wypadło kilka kawałków podartego wiersza, który wcześniej tam wsadził. 
Oboje przykucnęli i zebrali karteczki. Seyeon zawiesiła wzrok na jednej z nich, uważnie czytając tekst. Uśmiechnęła się pod nosem i wstała. Chłopak z pewną dozą niepewności i lęku obserwował, jak bierze w swe dłonie fragment niezatytułowanego wiersza, jak po chwili kąciki jej ust unoszą się, a kosmyki czarnych włosów łaskoczą policzki. 
– Podoba mi się... – wyznała. – Ale chcę przeczytać cały.
Przez ułamek sekundy ich spojrzenia spotkały się, a Taehyunga przeszła przyjemna fala ciepła. Jednak, nagle, w jego głowie rozbrzmiały prześmiewcze głosy oprawców. Momentalnie spuścił wzrok, a kawałek, który znajdował się w dłoniach Seyeon, wyrwał i wcisnął głęboko do kieszeni.
– Jeszcze nie jest skończony – mruknął pod nosem, miętoląc rękaw bluzy.
Jej wzrok, który analizował chłopaka od stóp do głowy i wnikał w jego duszę, wydawał się tak przyjazny i wyrozumiały, że od razu pożałował, że skłamał.
– W kieszeni masz resztę – powiedziała, jednak w jej głosie nie było ani śladu oskarżycielskiego tonu. 
Policzki chłopaka zapłonęły rumieńcem tak czerwonym, że mogłyby konkurować z soczystymi, lekko kwaśnymi jabłkami, które rosły w ogrodzie sąsiadów. Przez chwilę stali w milczeniu, którą przerywały ich równomierne oddechy i pochrząkiwanie szesnastolatka.
– Jestem dobra w puzzlach, mogę ci pomóc.
Taehyung mimowolnie zaśmiał się i gestem dłoni zaprosił dziewczynę do domku na drzewie. Najpierw przepuścił ją jak prawdziwy gentlemen, a dopiero później wszedł on. Ta niewielka budowla była jego drugim domem. Stanowiła fortecę, która otaczała duszę i najskrytsze myśli, ale teraz zaryzykował, pozwalając, by ktoś obcy przekroczył mury. Bał się, lecz nie było już odwrotu – mógł jedynie czekać w napięciu na reakcję Seyeon.
Poprawił koc leżący na środku, a z skrzynki stojącej w kącie wyciągnął przekąski, którymi zajadał się, gdy pisał wiersze lub słuchał muzyki. Oboje usiedli, a między nimi leżały paczka winogronowych żelek i wszystkie części kartki. Zaczęli je układać w jedną całość, rozpoczynając rozmowę o życiu, szkole i marzeniach. Taehyung czuł niewyobrażalną radość, że w końcu może się z kimś podzielić swoimi obawami, smutkami, ale też planami i szczęściem.

Kiedy ułożyli kawałki w jedną całość, niczym puzzle, Taehyung zaczął go przepisywać do swojego żółtego notatnika – zapisywał w nim jedynie ukończone wiersze, a od niedawna również piosenki, choć w tej kwestii, jak uważał, nie był jeszcze wystarczająco dobry. Seyeon wyglądała przez prowizoryczne okienko, ukradkiem zerkając na chłopaka. Od kiedy zobaczyła go kilka dni temu, zmierzającego w stronę lasu, poczuła fascynację nim – jakby skrywał coś niesamowitego, co może poznać wybrane grono osób. I zapragnęła zostać jedną z nich. 
Rozmawiając z chłopakiem, wyczuła między nimi specjalną więź, tak jakby znali się od dziecka. Wierzyła w przeznaczenie, a to, że się spotkali nie mogło być przypadkiem.
Taehyung zdmuchnął kosmyki ciemnych włosów z czoła i dumnie wypiął pierś, gdy skończył przepisywać wiersz. Dziewczyna od razu usiadła obok, patrząc na niego wyczekująco.
– Przeczytaj go, proszę.
Omiótł tekst niepewnym wzrokiem, po czym spojrzał na Seyeon. Nigdy nie czytał swoich wierszy na głos, jednak nie potrafił odmówić tańczącym iskierkom w jej oczach. Wyprostował się, odchrząknął i zaczął recytować:
– Opłyń mnie, ciem­ny le­sie, owiń mnie, dżdży­sta mgło: niech mi się w oczach nie­sie, co było du­szą mą.* –  Jego usta lekko drżały, a policzki przybrały rumianych kolorów. –  Niech sta­ną mi przed wzro­kiem rze­czy le­cą­ce z mgłą; otul mnie, mgło, po­mro­kiem, otocz mnie, le­sie, ćmą.*
Seyeon wpatrywała się w chłopaka, jakby oglądała najpiękniejszy obraz spod rąk najwybitniejszego malarza. Czuła wiersz i emocje, które starał się przekazać, nawet nie zwracając uwagi na drżenie głosu.
– Ko­cha­łem cię, Wy­ży­no, ko­cha­łem cię, o Dal!... ko­cha­łem ob­cość du­szy i dum­ny w pust­kach żal...* – Głos Taehyunga stawał się pewniejszy, pełniejszy uczuć. – Ko­cha­łem cię, o słoń­ce, na zim­nych pust­kach hal, ko­cha­łem ob­cość du­szy i sen­ny świa­ta żal...*
Przymknął oczy, odkładając tekst, nie potrzebował go. 
– Ko­cham cię tak, o le­sie, i ko­cham tak twój śpiew: że mógł­bym wy­kląć z cie­bie anio­ła two­ich drzew: On, co się z szu­mem chwieje lub śpi w mil­cze­niu drzew: ze skrzy­deł swo­ich sie­je wie­czy­stej ci­szy siew.*
Cisza, która nastała po wyrecytowaniu wiersza, zaczęła przerażać Taehyunga. Miał wrażenie, że ośmieszył się, a uzewnętrznienie się przed dziewczyną było jednym wielkim błędem. Kiedy chciał już wstać i uciec, wymazać ten moment z pamięci, Seyeon zaczęła klaskać. Widział pojedyncze łzy spływające po policzkach i poczuł dumę. Jego ciężka praca i pasja zostały docenione. Nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta.
– Nie wiem, co powiedzieć – przyznała, wycierając wierzchem dłoni mokrą twarz. 
Jego kwadratowy uśmiech rozszerzył się, a oczy przybrały kształt półksiężyca. 
– Czy powinnam teraz przedstawić swoje wiersze? – zagadnęła, patrząc na niego wyczekująco.
– Też piszesz wiersze? 
Skinęła głową w odpowiedzi.
Choć rozmawiali o swoich pasjach i planach to Seyeon nie wyznała mu, że również kocha poezję. Chcę spełniać się w sztuce, które wypowiedziała na pytanie, co zamierza robić w przyszłości, zabrzmiało tak pewnie, że Taehyung nawet nie ośmielił się zagłębić w ten temat. W końcu poznał kogoś z podobnymi poglądami na świat, kogoś, kogo również interesowała poezja.
– Nie ruszaj się stąd! Za niedługo wrócę! – zawołała, schodząc z domku. – Założymy klub młodych poetów!
Taehyung z uśmiechem wyglądał zza okno, nie mogąc się doczekać, aż Seyeon wyrecytuje swoje wiersze.

* – fragmenty wiersza autorstwa Kazimierza Przerwy Tetemajera *** Opłyń mnie, ciemny lesie

╰☆╮

 A/N: Przepraszam. Chciałam dodać post tuż na początku przerwy świątecznej, jednakże mój laptop skapitulował. Opowiadanie, które dla was miałam, przepadło, a ja musiałam czekać na powrót sprzętu. Ale już wracam, pełna motywacji i pomysłów.
Jak minęła wam przerwa świąteczna i sylwester? Mi całkiem przyjemnie – odpoczęłam i nagromadziłam kilka pomysłów, choć powrót do szkoły już mnie wykończył, haha.
Niedawno zapragnęłam napisać coś z BTS (jak za starych czasów) i o to jest! Stara miłość nie rdzewieje, prawda? Tak, więc może się ich spodziewać trochę częściej. Przewiduję też wieloczęściowe opowiadanie, ale to wszystko w swoim czasie.
Jak zawsze czekam na wasze opinie, sugestie i poprawki. Enjoy, foczki!

6 komentarzy:

  1. Omo, jak ja cholernie mocno kocham Twoje prace, no <3
    Nie komentuje zbyt często, ale to tylko z powodu braku czasu, jednak wiedz, że czytam każde Twoje posty ^^
    Jestem pod wrażeniem jak lekko piszesz, można odczuć, że przychodzi ci to z taką łatwością. Zazdroszczę Słoneczko! *_*
    Mam nadzieję, że będę mogła częściej czytać to co napisałaś, bo naprawdę kocham tu zaglądać ;)
    Życzę weny Słoneczko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, wiedząc, że czytasz moje pracę!
      Miło mi słyszeć takie słowa. Naprawdę staram się, by zawrzeć wszystko, co mam w głowie, jak najlżejszym stylem.
      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  2. Cześć, 10dni po publikacji, ale jestem! Sesja wprowadza mnie w stan depresji i rozpaczy... Tak czy owak, poezja Tetmajera to świętość, a Ty idealnie ją zinterprtowałaś wzbogacając nią opowiadanie. Jeśli znasz piosenkę Wonderland, to potrafisz właśnie zabrać czytelnika do arkadii, w której wszystko jest tak piękne i dziecinnie proste... Koniec filozofowania! Scenariusz piękny, ja ciągle po cichutku liczę u Ciebie na jakieś MX lub IKON, życzę weny i szybkiego powrotu z pracami, pozdrawiam! 💜

    opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się boję, co będzie, kiedy ja pójdę na studia. Ale powodzenia!
      Bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Staram się, by każde moje opowiadanie zawierało trochę magii i piękna. Czytając tak kochane komentarze, czuję się dumna. Naprawdę.
      MX lub IKON? Czy to wyzwanie? Mogę zdradzić, że mam w planach pewien one-shot z MX. Być może pojawi się za dwa posty, bo kolejny mam już zaplanowany, ale wszystko w swoim czasie.
      Dziękuję za komentarz, wrócę szybciej niż ktokolwiek się spodziewa, haha. Tobie również życzę weny i czasu do pisania! ^^

      Usuń
  3. Już dwa pierwsze akapity wprowadziły mnie w atmosferę niczym przy czytaniu "Stowarzyszenia umarłych poetów" (tak na marginesie to to chyba jedyna lektura, oprócz "Kamieni na szaniec", która tak bardzo przypadła mi do gustu xD) Fragment, w którym Taehyung zostawił dla rodzeństwa ich ulubione przekąski to dla mnie po prostu balsam na serduszko, to tak urocze, kochane i troskliwe <3 Opowiadanie jest napisane idealnie: nic dodać, nic ująć, chociaż szkoda, że nie będzie nam dane poznać wierszy Seyeon :c Wspominałam już, że kocham Twój styl pisania? Tak? To powtórzę to po raz setny - kocham, uwielbiam, podziwiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja jeszcze nie miałam 'Stowarzyszenia umarłych poetów' i, przy mojej nauczycielce, raczej się nie doczekam. Za 'Kamieniami na szaniec' nie przepadałam, ale za to ubóstwiam 'Chłopców z Placu Broni' i 'Tajemniczy ogród'.
      Fragment z ulubionymi przekąskami rodzeństwa właśnie miał pokazać troskliwość i opiekuńczość Tae ^^
      Dziękuję za komentarz i tak miłe słowa! <3

      Usuń