SF9 / Kang Chanhee / miniaturka
Chanhee stał na czubkach palców, przyglądając się książkom
na najwyżej półce. Kiedy chciał sięgnąć po którąś, uświadamiał sobie, że już
dawno przeczytał tę pozycję i zrezygnowany szukał dalej. Biblioteczka zajmowała
całą ścianę, więc nie wierzył, że nie
było tam książki, której tytułu jeszcze nie kojarzył – szczególnie że ostatnio
dziadek napomknął, że kupił na bazarze całkiem ciekawy egzemplarz.
Zmarszczył brwi, po raz kolejny analizując górną półkę.
Zaczął nawet wydawać sfrustrowane pomruki, jakby mające przyśpieszyć
znalezienie interesującej go książki. W końcu w oczy rzucił mu się całkiem
nieskomplikowany tytuł „Galaktyka i jej tajemnice”, wokół którego znajdowały
się niewielkie planety i gwiazdy. Jasny, triumfujący uśmiech zagościł na
młodzieńczej twarzy. Chwyciwszy książkę, usadowił się łóżku.
Okrył się szarym kocem, choć letnia noc była całkiem ciepła.
Jasne światło księżyca oświetlało łóżko i niebieską ścianę z malunkiem układu
słonecznego. U dziadków nocował naprawdę często, więc babcia, znając jego
zainteresowanie astronomią, postanowiła odświeżyć pokój gościnny.
Zwykłe ściany w odcieniu mdlącej zieleni zamieniły się w
galaktykę, którą sama namalowała. Na suficie umieściła tandetne, świecące w
ciemności gwiazdy, ale Chanhee naprawdę je lubił. Sprawiały, że czuł, jakby
naprawdę znajdował się w kosmosie. Dziadek natomiast przeniósł biblioteczkę do
pokoju i zakupił większość interesujących wnuka książek. Tak więc, Chanhee
przebywał u dziadków jeszcze chętniej i częściej niż poprzednio.
Zdmuchnął niesforny kosmyk rozjaśnianych włosów – mała
zachcianka podczas letnich ferii – i otworzył pierwszą stronę „Galaktyki i jej
tajemnic’. Czytał uważnie z rozpalonymi policzkami, zapominając o otaczającym
go świecie. Dopiero regularne stukanie w szybę odwróciło jego uwagę.
Zaznaczył fragment, wzdychając ciężko, sfrustrowany, że
cokolwiek przerywa mu czytanie. Podniósł wzrok w stronę okna, choć nie
dostrzegł nic nadzwyczajnego poza jasno święcącym księżycem, gwiazdami i
kilkoma chmurami. Zmrużył oczy,
obserwując uważnie, choć nic nie zdarzyło się przez kolejne minuty. Machnął
ręką, wracając do czytania.
Kiedy zaczynał podrozdział o Merkurym, znów usłyszał miarowe
stukanie w szybę. Mruknął, niechętnie podnosząc się z łóżka. Ostrożnym krokiem
podszedł do okna, uprzednio otuliwszy się kocem. Serce zaczęło bić trochę szybciej, a
ciekawość wzrosła. Tuż zza szybą dostrzegł astronautę, który bacznie mu się
przyglądał, czekając na reakcje chłopca. W przyciemnianej szybce kasku
dostrzegał własne oblicze, co niezmiernie go irytowało.
– Znowu ty? – zapytał poirytowany, opierając dłonie na
parapecie.
Dziwny astronauta odwiedzał go już od kilku dni. Zawsze w
nocy, milczący, co bardzo denerwowało Chanhee. Z początku myślał, że ma
halucynacje, choć nie mógł rozgryźć po czym i przez, co może je mieć. Jednakże,
w tym momencie – kiedy zapukał w okno
jego pokoju po raz trzeci – swego rodzaju intuicja kazała mu myśleć, że
kosmonauta to nie wyobraźnia czy omamy.
Milcząca istota ponownie zapukała w szybę, jakby dając do
zrozumienia chłopcu, by wypuścił go do środka. Chanhee przez chwilę się wahał,
choć nie trwało to długo. Otworzył okno i odsunął się na bezpieczną odległość,
choć to, co teraz robił w żadnym stopniu nie można było nazwać bezpiecznym. Teraz, w przeciwieństwie do poprzednich nocy,
wcale się nie bał intrygującej istoty w białym uniformie.
Astronauta wydał z siebie niecodzienny dźwięk, jakby na wzór
pomruku pochwały i ulgi, niezdarnie wdrapując się do pokoju. Chłopiec parsknął
śmiechem na widok przechodzącego przez okno kosmonauty, którego ruchy
przypominały bardziej drepczącą, niedawno wyklutą kaczkę niźli wykwalikowaną
osobę.
W milczeniu przyglądał się drobnej postaci w za dużym
kostiumie, która z zainteresowaniem oglądała wnętrze pokoju. Nagle odwróciła
się do niego przez co omal nie upadł. Astronauta podszedł do jednej ze ścian,
na której babcia chłopca namalowała Ziemię, a obok krążący wokół księżyc.
Chanhee nie mógł zrozumieć, o co chodzi milczącej istocie, więc jedynie
wzruszył zrezygnowany ramionami.
– Mógłbyś ze mną normalnie rozmawiać? – zapytał, lekko
oburzony zachowaniem kosmonauty, który raz po raz wskazywał na namalowany
księżyc.
Tupnąwszy zdenerwowany nogą, usiadł na łóżku i chwycił
czytaną wcześniej książkę, ignorując przy tym dziwnego towarzysza. Chciał
skupić się na tekście, udając, że nie słyszy pomruków astronauty. Naprawdę się
starał, odliczał nawet do pięciu, by uspokoić nadszarpnięte nerwy, ale po
prostu nie potrafił. Podniósł zdecydowanie głowę, chcąc wygonić niechcianego
gościa. I wtedy ujrzał coś niesamowitego.
Rozglądał się wkoło, obserwując otaczającą go ciemność
galaktyki, choć doskonale widział Ziemię oddaloną o ponad trzysta osiemdziesiąt
cztery tysiące czterysta trzy kilometry, jeśli dobrze zapamiętał czytając jedną
z pierwszych książek na ten temat. Chłód sprawił, że przeszedł go całkiem
przyjemny dreszcz. Pod stopami widział nierówny, szarawy teren księżyca, który
nie pomyliłby z żadnym innym. Chanhee zaniemówił, a zdenerwowanie, które
jeszcze chwilę temu niemalże od niego emanowało, zniknęło.
Zrobił niepewny krok w stronę astronauty i poczuł jak
ogarnia go stan nieważkości. Szeroki uśmiech rozjaśnił chłopięcą twarz, a
śmiech rozniósł się po galaktyce. Do przebywania w przestrzeni kosmicznej nie
potrzebował tlenu, skafandra i hełmu,
ale nie zastanawiał się nad tym długo. Po prostu cieszył się, tym że spełnił
swoje największe marzenie.
Mógłby szybować wraz z kosmonautą w kosmosie całe wieki.
Może w końcu zrozumiałby jego milczenie, a do komunikacji nie potrzebowaliby
słów. Chciałby spędzić jeszcze trochę czasu, by zobaczyć wszystkie planety, na
które dotychczas nie dostali się inni ludzie. Astronauta wydawał się naprawdę
miły, więc na pewno bez kiwnięcia palca pomógłby mu. Chanhee w to wierzył.
Kiedy chłopiec ponownie otworzył oczy, nie za bardzo
wiedział, gdzie jest. Na skórze wciąż czuł chłód galaktyki, choć
niezaprzeczalnie widział nad sobą tandetne gwiazdki, przyczepione do sufitu
pokoju gościnnego. Obrócił się na bok, modląc się w duchu, że wciąż znajduje
się w kosmosie, a obok niego jest astronauta. Niestety, namalowane planety
tylko upewniły go w przekonaniu, że piękna podróż już się skończyła. O ile w
ogóle miała ona miejsce. Ale miała.
Chanhee wiedział, że wszystko wydarzyło się naprawdę, bowiem
widział otwarte okno i hełm astronauty. Przeglądał się w przyciemnianej szybce,
uśmiechnięty i szczęśliwy. Dopiero później dostrzegł kosmiczny pył, który
rozświetlał namalowany księżyc. A to oznaczało cichą obietnicę milczącego
kosmonauty na kolejną, magiczną wyprawę.
Chanhee pozostało tylko czekać.
╰☆╮
A/N: Witam po Nowym Roku! Jak wam minął okres między świętami, a 1 stycznia? Dzisiejsza miniaturka, cóż, naprawdę jest miniaturowa. Króciutko, zdecydowanie kosmicznie i dziwnie.
Nie byłam pewna, co do opowiadania z kimś z SF9, jak i tego, czy ten one-shot w ogóle powinien być kpopowy. Ale liczę na to, że nie zepsułam pomysłu, lekko eksperymentując.
Co do następnego opowiadania – wolicie pierwszy post z serii Loonatic czy one-shot z B.AP? Co do ostatniej opcji: chcecie pairing (jeśli tak to jaki) czy zostać przy boyxgirl? Jestem skora spełnić wasze prośby, haha. Tu krótsze prace, a tu dłuższe projekty.
Tak więc, do zobaczenia w następnym poście. Enjoy, foczki!
Omo! To było świetne! Naprawdę, cudow po prostu! Kurcze twoje prace na prawdę są magiczne! Nie ważne o czym są, zawsze są takie wyjątkowe, niespotykane i cudowne! Masz wielki talent, rozwijaj go!
OdpowiedzUsuńNigdy nie napotkałam się na opowiadanie o astronautach czy kosmosie, więc jestem jak najbardziej tak! To było cudne! I przyznam bez bicia, że gdy byłam młodsza to chciałam mieć taki kosmiczny pokój XD No nic, muszę lecieć pisać, zrobiłam sobie przerwę, jednak zegarek pokazuje już 10:59 więc znikam!
PS. Wiesz, że w wersji na telefon nie ukazują się strony?
Cieszę się, że się podobało! I bardzo mi miło, że uważasz, że moje prace są magiczne! ^^
UsuńCóż do tych stron - są w html, więc faktycznie mogą się nie pokazywać na telefonie. Nie przemyślałam tego xD Ale dodam za chwilę odnośniki do nich w poście, więc powinno być ok.
O, to życzę weny, skoro piszesz! Dziękuję jeszcze raz za komentarz! ^^
Cześć, ummmm... Mam, sesje i depresję, ale niezmiernie się ucieszyłam widząc twoją pracę, dlatego też postanowiłam ją od razu przeczytać. To było... Nie mam słów. Fascynujące i mega odprężające... Szkoda że mama nie czytała mi takich bajek, jak byłam mała T.T Bo to opowiadanie to bajka, prawda? Czekam na shot'a z B.A.P, paring może być boy x girl, ale inne byłby całkiem ciekawe. Życzę weny i do następnego, ciao!
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/
Jejku, mam nadzieję, że będzie lepiej! Pamiętaj, że zawsze masz kogoś, kto cię wspiera ^^
UsuńBardzo dziękuję za tak ciepłe słowa. I cóż tego krótkiego one shota chyba można nazwać bajką.
Jeszcze raz ciepło dziękuję za miłe słowa! Tobie życzę jak najlepiej! ^^
Śliczne, spokojne, urocze - jak zawsze. Tytuł piękny - jedno słowo wystarczy, aby oddać istotę opowiadania. Czekam jednak aż napiszesz coś dłuższego - chętnie przeczytałabym twoją małą, internetową książkę.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowe opowiadanie (https://200-percent-of-love.blogspot.com/)
Dziękuję za komentarz!
UsuńPlanuję serię, poza Lunatic, ale na razie wszystko jest we wstępnej fazie. Na pewno kiedyś pojawi się tu coś dłuższego!
Jeszcze raz dziękuję! ^^
Aaa, nie ma nic nowego :c
UsuńW takim razie zapraszam po prostu do siebie, na drugą część Kociej sierści!
Ja dalej na coś czekam. Cokolwiek
OdpowiedzUsuńYuki kocha tego blogaszka, ale smuci się bo nicz tu nie ma od prawie pół roku!
OdpowiedzUsuńNie daj płakać Yuki, dodej posta.
http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/
Dalej czekam...
OdpowiedzUsuń