Astro / Lee Dongmin / one-shot
Dongmin zmienił idealnie leżący mundurek na dresowe, szare
spodnie i starą, choć bardzo ciepłą bluzę. Mimochodem spojrzał na tykający
ścienny zegar, który wskazywał godzinę siódmą popołudniu. Powinien powtarzać materiały
z lekcji lub uczestniczyć w zajęciach dodatkowych, ale choć raz pragnął zrobić
sobie krótką przerwę od ciągłej nauki i nieustającego wyścigu szczurów. Chciał
uciec od wykańczającej chęci doskonałości. Szczerze nienawidził, gdy wymuszali
na nim obsesyjną perfekcyjność w niemalże każdej dziedzinie.
Szedł mozolnym krokiem po ulicach miasta, obserwując ludzi i
pozwalając, by chłodne powietrze lekko szczypało zaróżowione policzki. Poczuł
niewyobrażalne zmęczenie i niechęć do otoczenia, w którym się wychowywał. Naprawdę muszę odpocząć, pomyślał.
Westchnął ciężko i pozwolił, by nogi go prowadziły – nieważne gdzie,
najistotniejsze, by był jak najdalej ludzi.
Miał dość, kiedy ludzie uważali go za kogoś perfekcyjnego,
niemalże równego z bóstwem. Sądził, że był zbyt często wychwalany za
umiejętności, charakter i wygląd, a szczególnie za to ostatnie. Nie ukrywał, że
dzięki aparycji, w połączeniu z uprzejmością i ładnym uśmiechem, miał w życiu
trochę łatwiej.
Usilnie starał się uciec od wymuszanej perfekcji na młodym
pokoleniu, do którego należał. Pragnął cieszyć się młodością, popełniać błędy i
odkrywać swoje „prawdziwe ja”. Najbardziej jednak chciał przeżyć prawdziwą
miłość, taką jak opisują w filmach, książkach i wierszach, które przerabiają na
lekcjach. W głowie miał już obraz swojej wymarzonej dziewczyny i randek, choć
nigdy z nikim się nim nie dzielił. Uważał, że swoje potrzeby i myśli trzeba
zachować dla siebie, a ze światem dzielić się tylko swoimi sukcesami i fałszywą
doskonałością. Tak nauczyło go społeczeństwo i wydawało się to znacznie
wygodniejsze.
Park, do którego dotarł, był raczej opustoszały, nie licząc
spacerującej pary i starszej kobiety z małym psem. Dopiero tam, otoczony
zieleniom i zapadającym mrokiem, poczuł się wolny. Odetchnął z ulgą, wciskając
zmarznięte dłonie do kieszeni bluzy. Ruszył przed siebie, krocząc małą brukową
ścieżką, miedzy drzewami a płynącą rzeką. Z daleka widział światło lamp i wcale
się nie bał.
Jego uwagę przykuł dziwny blask pośród porośniętego
zieleniom brzegu rzeki, dokładnie w miejscu, gdzie jedno z drzew chyliło się ku
tafli wody. Ciekawość, którą Dongmin dotychczas starał się kontrolować,
zwyciężyła z rozsądkiem i chłopak skierował kroki w stronę światła. Nie
przeszkadzały mu wysokie chaszcze i małe robaczki, które żyły pośród wysokiej
trawy. Wydawały się nie istotne.
Kiedy dotarł do miejsca, w którym – jak podejrzewał –
znajdowało się źródło dziwnego blasku, skarcił się w myślach. Nie było tam nic
nadzwyczajnego prócz niewielkiego wydeptanego miejsca i kilku zwiędłych
stokrotek. Włączył latarkę w telefonie i od razu dostrzegł leżący na ziemi naszyjnik.
Przykucawszy, chwycił rzecz. Przyłożył ją bliżej twarzy, obracając w dłoni.
Złota, skromna biżuteria z małym serduszkiem. Zdecydowanie nie była warta
fortunę, choć bardzo ładna.
Schował naszyjnik do kieszeni, podnosząc wzrok. Upadł, o
mało nie wydając z siebie przeraźliwego krzyku. Tuż przed nim, w odległości
metra, może dwóch, zauważył parę błyszczących ludzkich oczu.
Zamrugał kilkukrotnie, jakby to pozwoliłoby pozbyć się tego
niepokojącego obrazu. Ale to nic nie pomogło, oczy wciąż tam były. Przenikliwym
spojrzeniem śledziły każdy skrawek ciała chłopaka. Dongmin zauważył w dziwnie
nienaturalnych zielonych tęczówkach błysk smutku, ciekawości, ale i nadziei.
Nakierował na nie światło z telefonu i dopiero wtedy
dostrzegł zarys dziewczęcej twarzy. Zadarty nos, pełne usta i małe czoło, ale
to nie one przykuwały uwagę. W niektórych miejscach na jej skórze znajdował się
mech. Niewiele myśląc sięgnął do policzka, próbując go strzepać, później
oderwać, choć sam nie wiedział, po co. Zrobił to odruchowo. Dziewczyna, o ile
mógł ją tak nazwać, pisnęła, krzywiąc się z bólu.
Dongmin pośpiesznie cofnął dłoń, zauważając, że mech
dosłownie wyrósł na jej skórze. Nie mógł w to uwierzyć. Uszczypnął się w ramię,
choć nic to nie pomogło. Dalej tkwił na nieporośniętej trawą ziemi, patrząc w
twarz nieznajomej. W kącikach jej oczu zebrały się łzy i chłopaka ogarnęło
poczucie winy.
– Nie patrz na mnie – powiedziała żałosny głosem, nieudolnie
powstrzymując łzy.
Ukryła twarz w dłoniach, dzięki czemu mógł dostrzec, że mech
częściowo porastał całe ciało dziewczyny. Zamiast pieprzyków i znamion miała
drobne kwiatki o białych płatkach. Wyglądało to niezwykle bajkowo, na swój
sposób całkiem ładnie. Cały ten niezwykły obraz psuła jej rozpacz.
Przełknął ślinę, aż zapiekło go w gardle. Nie wiedział, co
zrobić. Z jednej strony chciał uciec i zapomnieć o tym dziwnym wydarzeniu, z
drugiej natomiast – nie wypadało zostawić tu nieznajomej całkiem samej, w kompletnej
rozsypce. Otrzepał dresowe spodnie oraz ręce i przykucnął przy stworzeniu, choć
już sam nie wiedział, jak ją nazywać. W końcu żadnego żywego człowieka nie
obrastał mech.
Ostrożnie pogładził długie włosy, w których widział kwiaty,
jakby bojąc się, że zrobi jej krzywdę. Wystarczyła chwila niedelikatności, a
musiałby zabrać nieznajomą do szpitala. I jakby wtedy wytłumaczyłby się z tego
wszystkiego?
– Czym… kim jesteś? – odważył się zapytać.
Pociągnęła nosem, wytarła łzy i delikatnie uniosła głowę,
kryjąc oczy zza włosami. Wzruszyła ramionami, jakby prócz „nie patrz na mnie”
nie mogła nic innego powiedzieć. Po chwili wzięła głęboki, drżący wdech i
wyszeptała:
– Sama nie wiem – przyznała. Wskazała na ramiona, nogi i
twarz. – To coś to moja kara.
Dongmin nie zrozumiał zbyt wiele. Musiało minąć kilka minut
w akompaniamencie nocnych odgłosów, aż przeanalizował jej słowa. Miał wrażenie,
jakby utknął w jakiejś bajce lub balladzie. Przez chwilę pomyślał nawet, że
dziewczyna tylko z niego żartuje albo jest niespełna rozumu. Wydawałoby się to
całkiem prawdopodobne, gdyby nie, że wciąż była śmiertelnie poważna. Żadnego
wybuchu śmiechu lub ukrytej kamery.
– To moja kara za złe uczynki, za grzechy – mówiła dalej,
potrząsając ze zrezygnowaniem głową. – Gdybym choć raz nie patrzała tylko na
siebie, zauważała swoje wady i osoby, które pomimo tego mnie kochały.
Znów zaczęła histerycznie płakać, a chłopakowi naprawdę
zrobiło się jej żal. Usiadł obok i poklepał nieznajomą po plecach. Nie
wiedział, co powiedzieć, więc czekał na kontynuację monologu.
– Czekałam na księcia
z bajki – prychnęła, jakby zażenowana z własnych fantazji. – Nie doceniałam
tych, którzy byli obok. Dążyłam do niemożliwej perfekcji. A teraz?! Rośliny
wnikają w moją skórę, narządy. Kontrolują mnie! Teraz czeka mnie los jakiegoś
mchu!
Chłopak drgnął, kiedy tak nagle wykrzyczała swoje żale i
pretensje do świata. Zdziwiło go to, bowiem wcześniej mówiła niemalże
niesłyszalnym szeptem. Nie odsunął się. Siedział dalej, nawet nie zastanawiając
się, czy ludzie spacerujący po parku czegoś przypadkiem nie usłyszeli.
Coraz bardziej ogarniało go wrażenie, że czyta jakąś
balladę, w której przyroda dobitnie mści się na niewdzięcznikach. Na samą myśl
o tym, po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a ręce zaczęły się trząść.
– Może da się to jeszcze jakoś naprawić?
Sam nie wiedział, kiedy spomiędzy warg wymsknęło się to
absurdalne pytanie. Chociaż wydawało się najmniejszą absurdalnością w całej
obecnej sytuacji.
Mchowa istota, tudzież dziewczyna, pokręciła zrezygnowana
głową, zanosząc się żałosnym szlochem. Dongmin nie mógł uwierzyć, że
kiedykolwiek mogła kogoś zranić, być naiwną niewolnicą nieosiągalnej
doskonałości. Teraz wydawała się tak krucha i niewinna.
– Można skrócić tylko fizyczne cierpienie.
Z ledwością sięgnęła za siebie i wyciągnęła mały scyzoryk.
Chłopak z początku nie pojął, o co chodzi i dopiero, gdy wcisnęła mu ostrze w
dłoń zrozumiał prośbę nieznajomej. Obracał je dłoni, podejmując jedną z
najtrudniejszych decyzji w życiu. Niecodziennie ktoś prosi o taki czyn. W
dodatku w świetle prawa było to okropne przestępstwo, które zaważyłoby na
dalszym życiu Dongmina.
– Proszę.
Błagalny ton zmusił go do spojrzenia w oczy dziewczyny.
Widział w nich olbrzymi smutek, żal i chęć skończenia z, jak podejrzewał,
okropnym cierpieniem. Przygryzł dolną wargę, aż poczuł smak krwi w ustach.
Zamknął oczy i szybkim gestem, pozbawił nieznajomą życia.
Niechętnie na nią zerknął. Widział dziwnie zieloną krew
wnikającą w mech i ziemię. Ciało w szybkim tempie, takim jak pokazuje się rozwój
żywych istot na przyrodniczych filmach, całkowicie obrosło roślinnością. W
ułamku sekundy zniknęły dowody na to, że kiedykolwiek była tam jakaś
dziewczyna.
Dongmin czuł się okropnie. Miał wrażenie, że się dusi, a
bluza klei do spoconych pleców. Na chwiejnych nogach wstał i biegiem ruszył
przed siebie, jakby starając się zostawić za sobą wyrzuty sumienia. Jednakże
ogarnęła go także ulga. Już wiedział, co czynić, by nie trafić w pułapkę
dążenia do perfekcyjności. Po prostu wystarczy kochać i doceniać miłość innych.
╰☆╮
A/N: Ach, jestem taka podekscytowana, publikując to opowiadanie!
Doskonale wiecie, jak ubóstwiam magiczne, bajkowe klimaty i myślę, że Raniący mech idealnie to pokazuje. W dodatku Dongmin, członek mojego ulubionego zespołu, sprawia, że jeszcze bardziej lubię to opowiadanie. Miałam wielką ochotę napisać o dziewczynie, na której rośnie mech i mam nadzieję, że nie jest to tak okropny niewypał.
Mam w zanadrzu dużo pomysłów, jak już wspominałam poprzednio. Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do zakładek, aby się trochę zorientować. Jestem ciekawa, który z nich najbardziej przykuł waszą uwagę.
To tyle na dziś! Czekam na wasze opinie i rady. Enjoy, foczki!
Tak! Zdecydowanie to są moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że motyw dziewczyny, na której rośnie mech naprawdę mnie zaciekawił. Co lepsze, nawet sobie ją wyobraziłam i to na tyle dobrze, że byłabym wstanie poczuć nawet ten mech!
Omo, masz ogromny talent dziewczyno!
Uwielbiam twojego bloga, lecz nie miałam jeszcze okazji komentować, lecz w przyszłości postaram się to zmienić!
Dziękuję za komentarz! Naprawdę się cieszę, że zajrzał tu ktoś nowy ^^
UsuńZ każdym opowiadaniem mnie zaskakujesz! Co prawda skończyło się brutalnie, ale DongMin wyciągnął bardzo ważną naukę, taką jaką powinien wyciągnąć każdy czytelnik, że nie można pomijać innch patrząc tylko na siebie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny! <3
http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/
Ps. Szablon bloga cudowny^^
UsuńCieszę się bardzo! Staram się, by każde z opowiadań zawierało morał i zaskakiwało.
UsuńDziękuję, również życzę weny! ^^
To już drugie opowiadanie twojego autorstwa które przeczytałam (pierwszy było Driakiew, które kocham całym sercem) i jestem po prostu zakochana. Zawsze chciałam umieć pisać w takim stylu. Jest tak kochany! Nawet nie wiem jak to dokładnie opisać, ale twoje opowiadania kojarzą mi się z pudrowym różem ♡
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam więcej!
Bardzo mi miło, że mój styl pisania komuś się podoba! Aż mi się serce cieszy, że kojarzysz moje opowiadania z pudrowym różem ♡
UsuńO mój... Skąd ty bierzesz te pomysły? Serio. Daj mi kilka.
OdpowiedzUsuńTo było cudne! Kocham twój styl pisania, jest taki... przyjemny, lekki, profeslonajly. Używasz ładnych zwrotów, nie ma powtórzeń... Bajka! Kurcze dodaj coś prędko!
*profesjonalny
UsuńJeśli chodzi o pomysły to głównie inspiruję się teledyskami, muzyką i zdjęciami na tumblerze.
UsuńBardzo mi miło, że się podobało! I na pewno coś dodam, mam tyle pomysłów.
A i tobie życzę weny i przede wszystkim czasu do pisania!
Jestem, żyję, przybywam! 😁 *Serio ciekawi mnie, jak reagują blogerki, gdy widzą komentarze ode mnie - "Znowu ona? 😕" XD*
OdpowiedzUsuńCo do inspiracji, to popieram - Tumblr jest zdecydowanie najlepszy go do tego 👌 Najfajniej jest wrócić do domu po męczącym dniu w szkole, rzucić się na łóżko i przez 10-15 minut poprzeglądać obserwowane blogi 💕 Większość obserwowanych przeze mnie blogów jest o tematyce związanej z Harry'm Potterem, więc jeżeli znasz jakieś godne polecenia, to wiesz, do kogo się zgłosić XDD
Widzę "Astro | Lee Dongmin". Moja reakcja - O.M.G 😍😍😍 #truestory XD
"Chciał uciec od wykańczającej chęci doskonałości. Szczerze nienawidził, gdy wymuszali na nim obsesyjną perfekcyjność w niemalże każdej dziedzinie." - Mam wrażenie, jakbym teraz czytała o sobie :') Och, skąd ja znam to wszystko :/ Niby fajnie jest być najlepszą uczennicą w klasie i szkole, ale z drugiej strony wiąże się to z chronicznym brakiem czasu i wielkim stresem :c Nie wiem nawet, po co to piszę, chyba chciałam się wyżalić chociaż trochę XDD
Pomysł na to opowiadanie to czyste złoto 😆 Naprawdę każda Twoja praca robi się coraz to bardziej oryginalna i jako osoba, która jest z Tobą od samego początku tego bloga, a w sumie nawet i przed nim (heh xD) dostrzegam, jak stale się rozwijasz i Twój styl pisania staje się coraz bardziej magiczny 🌸 Oby tylko tak dalej XD
Zakładki przejrzałam i kurczę, czekam z niecierpliwością na te prace 💕
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo czasu do pisania 🌼
Ja się bardzo cieszę, że tu zaglądasz!
UsuńDziękuję za komentarz. I miło mi, że zauważyłaś, że mój styl pisania wciąż się zmienia i ulepsza 💕
Omomomomomo! To było jeszcze lepsze niż sądziłam! Wiesz, czytając nagłówek - zaciekawiłam się. Potem gdy przeczytałam, że to z Eunwoo nabrałam jeszcze większą ochotę na czytanie! A gdy przeczytałam to w całości, stwierdziłam, że jesteś jedną z najlepszych pisarek jakie znam! Twoje posty zawsze są ciekawe, masz oryginalne pomysły, a sposób w jaki dobierasz słowa jest idealny! Ja sama z siebie bym nie wpadła na coś takiego!
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że moja koleżanka napisała ostatnio podobne opowiadanie. Tylko o chłopaku, który był lawą. Dosłownie. Gdy się zranił albo coś, zamiast krwi ranę wypełniała lawa. Kurcze tak mi się teraz skojarzyło XD
Twoje pisanie się poprawiło, naprawdę, oby tak dalej!
~ Sweet Rose
Dziękuję za komentarz!
UsuńBardzo mi miło, że uważasz mnie za jedną z lepszych pisarek. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy ^^
O, a to opowiadanie o chłopaku, który był lawą brzmi naprawdę czadersko! Przeczytałabym xD
Jeszcze raz dziękuję!