Seventeen / Yoon Jeonghan / miniaturka
W pośpiechu wyszła z domu, o mało nie potykając się o rudego
kota, którego przygarnęła z ulicy kilka miesięcy temu. Nerwowo spoglądała na
zegarek, który miała na lewej ręce. Równa czwarta. W myślach pośpieszała stary
autobus, którym codziennie dojeżdżała do centrum.
Spojrzała na młodą parę siedzącą niedaleko. Uśmiech
mimowolnie wpłynął na jej drobną twarz, gdy przyglądała się, jak chłopak z
czułością głaskał dłoń partnerki. Posyłali sobie wesołe spojrzenia, choć nic
nie mówili. Doskonale dogadywali się bez
słów. I tego Sunhee im zazdrościła. Spełnionej miłości także. Westchnęła
ciężko, opierając czoło o zimną szybę. Ewidentnie potrzebowała delikatnego
chłodu, który złagodziłby narastający z każdym dniem ból głowy i choć trochę
ostudziłby jej uczucia.
Wysiadła w spokojniejszej części miasta. Tylko w tej
dzielnicy czuła się naprawdę dobrze. Wszystko było tak naturalnie żywe i
kolorowe. Zdawało się, że cała okolica jest istną fantazją, kompletnie nie
pasującą do reszty szarych uliczek, ginących w ostrym świetle neonów. Wzięła
głęboki wdech, delektując się zapachem świeżej kawy i kwiatów.
Wstąpiła do niewielkiego lokalu, a dzwoneczek nad drzwiami
oznajmił jej przybycie. Kawiarnie przeważnie były przestronne i jasne, ta
natomiast była zupełnie inna. Masywne fotele, na których mogłaby siedzieć
godzinami oraz niskie drewniane stoliki z kwiatami. Regały z książkami, po
które mogła sięgnąć w każdej chwili. Liczne obrazy zapełniające ściany. To
wszystko nadawało dziwnie przytulny i ciepły nastrój, który tak uwielbiała.
Zajęła miejsce przy dużym oknie, mając dzięki temu widok na
ulicę. Siorbnęła swoją chai latte i zawiesiła wzrok na kwiaciarni znajdującej
się naprzeciwko. Była jedyna w okolicy, ale nie tylko to czyniło ją wyjątkową.
Zawsze pachniało tam milionem kwiatów, a bukiety i wiązanki wręcz prosiły, by
je podziwiać. Według Sunhee to właśnie kwiaciarnia sprawiała, że cała dzielnica
ożywała. Ale to nie na tym skupiała całą swoją uwagę. Popijając kawę,
podziwiała chłopaka podlewającego kwiaty przed wejściem.
Zauroczyła się nim, gdy po raz pierwszy ujrzała go przez
okno. Przykuł uwagę dziewczyny swoimi zadbanymi, jasnymi włosami, które sięgały
do ramion. Poza tym miał uroczy uśmiech, który porównywała do najsłodszego
ciasta. Wtedy coraz częściej przychodziła do kawiarni, pragnąc go podziwiać i
marząc, że kiedyś się poznają. Tak też się stało.
Doskonale pamiętała tamten dzień. Mama obchodziła
pięćdziesiąte piąte urodziny i chciała sprezentować jej najpiękniejszy bukiet
na świecie. Bez zastanowienia wybrała kwiaciarnię położoną naprzeciwko
ulubionej kawiarni. Pachniało tam naprawdę pięknie. Nie były to intensywne
zapachy, które mogłyby przyprawić o ból głowy. Delikatne i subtelne, idealnie
komponujące się ze sobą, tak mogła to określić. Wszędzie umiejscowiono rośliny,
choć nie wyglądało to nieestetycznie. Niczym
egzotyczny ogród, pomyślała, rozglądając się wokoło.
Wtedy zza lady pojawił się on. Miał na sobie białą koszulę,
w której podwinął rękawy. Uśmiechał się niczym prawdziwy anioł. Zapytał w czym
może pomóc, a Sunhee powiedziała, że potrzebuje najbardziej niesamowitego
bukietu. Chichocząc, wyjęła soczyście zielony liść z jego związanych w kitę
włosów. A później zaczęli rozmawiać, jakby znali się naprawdę długo.
Otrząsnęła się dopiero, gdy przemiła, krótkowłosa kelnerka
zapytała, czy życzy sobie czegoś jeszcze. Pokręciła głową i wyszła z lokalu.
Zerknęła na zegarek, piętnaście po piątej. Wesołym krokiem ruszyła w stronę
kwiaciarni.
Pchnęła szklane drzwi, a do jej uszu od razu dotarła przyjemna,
przyciszona muzyka. Uśmiechnęła się, szukając wzrokiem Jeonghana. Często miała
wrażenie, że pośród tych wszystkich roślin można się zgubić. Podskoczyła, gdy
ktoś zaczął bawić się jej włosami. Odwróciwszy się, posłała słodki uśmiech
Koreańczykowi.
Jeonghan na powitanie wsunął jej malutką stokrotkę zza ucho,
zawsze to robił w przyjacielskim geście. Sunhee zakaszlała, miała wrażenie
jakby coś ugrzęzło w gardle.
– Idziemy? – zapytała po ataku kaszlu.
Jasnowłosy chłopak skinął głową i oboje ruszyli nad rzekę
Han, uprzednio zamykając kwiaciarnię. Uwielbiali chodzić na spacery późnymi
porami dnia, mogli wtedy trochę się odprężyć i wyciszyć oraz porozmawiać. Jeonghan
opowiadał o swojej szczerej, bolesnej miłości do właścicielki kawiarni, Minjae.
Często zanosił się okropnym kaszlem, zakrywając przy tym usta bawełnianą
chusteczką, którą zawsze przy sobie nosił. Serce Sunhee łamało się na miliony
drobnych kawałeczków, gdy widziała łzy w jego oczach. Z drugiej strony,
niezmiernie radował ją fakt, że może go pocieszać, zamykając w swym drobnym
uścisku.
– Z moim zdrowiem jest lepiej – zaczął, podnosząc kamyczek –
Tak samo z Minjae.
Między nimi nastała cisza, przerywana odgłosami tętniącego
nocnym życiem miasta i głośnych cykad. Sunhee przełknęła ślinę, czekając na
dalszą wypowiedź chłopaka. Okropnie kręciło się jej w głowie, a w gardle piekło
i drapało. Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając swoje beżowe paznokcie w skórę.
– Myślę, że w końcu będziemy razem. Ma się za niedługo
odezwać – wyznał, rzucając kamień w głęboką wodę, odbijającą blask świateł i
księżyca. – Powiedziałem jej, że może zadzwonić w każdej chwili, a ja przyjdę.
Jak myślisz; dobrze zrobiłem?
Pieczenie w gardle było nie do wytrzymania. Musiała kilka
razy odkaszlnąć zanim mogła coś powiedzieć.
– Tak. Minjae na pewno to docenia. Jesteś idealnym
materiałem na chłopaka. – Starała się, by wszystko brzmiało szczerze i wesoło,
lecz z każdym słowem co raz bardziej bolało ją serce. – Trzymam za was kciuki.
Posłał jej wdzięczny uśmiech, a tuż po chwili usłyszała dźwięk
przychodzącej wiadomości. Uderzyła w nią fala nieprzyjemnego ciepła, choć na
podwórzu było całkiem chłodno. Tylko nie
to, błagała w duchy. Nie mogła powstrzymać się od kaszlu, a przenikliwy ból
głowy nie pomagał.
– Przepraszam, Sunhee, ale to…
– Biegnij, na co czekasz? – odparła z trudem, wymuszając na
twarzy drobny uśmiech.
Z trudem usiadła na pobliskiej ławce, nie mając sił, by
spojrzeć na oddalającego się Jeonghana. Zacisnęła powieki, starając się
powstrzymać pieczące łzy. Kasłała przez chwilę, aż w jej dłoniach wylądowały
fioletowe płatki driakwi. W głowie Sunhee wirowało, a ciałem wstrząsał zimny
deszcz. Łkała, na przemian kaszląc driakwiami. Hanahaki opuściła obiekt
westchnień dziewczyny, finalnie dopadając ją samą. Błagała, by to okropieństwo
się skończyło, choć wiedziała, że tak się nie stanie. Przynajmniej dopóki
kochała Jeonghana, a z tego nie potrafiła zrezygnować.
╰☆╮
A/N: Wróciłam wypoczęta i z nowymi zalążkami pomysłów! Mam nadzieję, że trochę się rozwiną i będę mogła tworzyć.
Rozdziały Atlantydy powoli się piszą. Co chwilę coś dopisuję, weryfikuję charaktery postaci, coś wymyślam i dodaję, coś wyrzucam. Chcę opublikować wam to w jak najlepszej wersji, więc niestety trochę minie nim to przeczytacie. Ale obiecuję, że warto!
Pomysł na to chodził mi już jakiś czas po głowie, zainteresowana wymyśloną chorobą hanahaki. Wahałam się, zastanawiałam, lecz ostatecznie przekonał mnie pewien art. Niestety przemknął mi na tumblerze i zapomniałam go gdzieś zapisać. A szkoda, bo był cudny. Poza tym, chciałabym jeszcze kiedyś wpleść taki wątek w swoje opowiadanie. Ale wszystko w swoim czasie, prawda?
No i muszę wam bardzo podziękować za taką aktywność pod Azylem. Kto by pomyślał, że spodoba się tylu osobom, szczególnie że nie jest to moja najlepsza praca. Niemniej, jestem naprawdę wdzięczna! Enjoy, foczki ♥
Boże to było niezwykłe! Było magiczne, szczególnie podobał mi się opis kawiarni, krotkowłosa kelnerka, czyżby to ja? Nice no żartuję... Jak już wcześniej wspomniałam nie przepadam za 17teen, ale opis chłopaka był czarujący. Smutne zakończenie jednak miłość nie zawsze jest szczęśliwa ��
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że się podobało!
UsuńJestem z nimi od debiutu, dlatego stwierdziłam, że warto byłoby o nich napisać. Chociaż nie siedzę w 17teen tak bardzo jak kiedyś, to wciąż ich bardzo lubię. Ta, teraz jakoś bardziej interesuję się Astro, Wanna One i girlsbandami (polecam bycie gband stanem).
A napisanie o nieszczęśliwej miłości planowałam już od jakiegoś czasu. Chcę odzwierciedlać miłość jak najlepiej.
Och, a ja myślałam, że chłopak będzie miał gruźlicę, co, swoją drogą, byłoby równie interesujące. Hmm, co mogę powiedzieć? Było bardzo ładnie, na pewno trochę smutno zważając na fakt, że mowa tu o nieodwzajemnionej miłości. Lubię również twoje opisy.
OdpowiedzUsuńNa koniec zapraszam do siebie na Zakończenie "Wróżkowego Pyłu" i pozdrawiam ~
Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu! I bardzo mi miło, że ktoś docenia moje opisy. Szczerze powiedziawszy czuję się z nimi pewniej niż z dialogami.
UsuńTen moment, gdy zaczynasz od przeczytania komentarzy, a tu spoilery, może nieznaczne, ale już wiem, że będzie smutne zakończenie :") Ale w sumie, jak zawsze powtarzam, właśnie takie wolę, więc... XDD
OdpowiedzUsuńLepiej się pośpieszę z czytaniem, bo zaraz mam wizytę u dentysty. Taaa - [*] XDD
Rudy kot mnie rozwalił sorry not sorry XDD Poznałam niedawno na festynie takiego chłopaka, który przyszedł z moją przyjaciółką XD No i z nim się dało porozmawiać o wszystkim, więc opowiadamy mu akcje naszych kolegów-przegrywów i nagle ta przyjaciółka dodaje: Akurat on jest fajny. Jest rudy. XDDD Jego reakcja była świetna XDDD Ona dodała, że nie ma nic przeciwko rudym, a on na to - "Aha, czyli zaznaczyłaś to tak całkiem bez powodu? XDDDD"
Musiałam wygooglować "chai latte", bo pierwsze słyszę, a wypadałoby wiedzieć, o czym się czyta xDDD Wujek Google podpowiada, że to "najpopularniejsza, spotykana powszechnie również w świecie zachodnim, forma przygotowania aromatycznej indyjskiej herbaty ćaj o ostrym smaku." No zaciekawił mnie tym, nie powiem, że nie XDD
"Zauroczyła się nim, gdy po raz pierwszy ujrzała go przez okno" No nie dziwię się XDDD Bardzo pasuje mu pseudonim 1004 :") Anioł pod jakim kątem by nie spojrzeć :")
"Uśmiechał się niczym prawdziwy anioł." - O, widzę, że się rozumiemy XDD
"Podskoczyła, gdy ktoś zaczął bawić się jej włosami" - ja też tak reaguję za każdym razem :") Ja rozumiem, że mam ładne włosy (XD), ale po co od razu się nimi bawić :")
Ej, ten kaszel jest niepokojący, co mu jest?
Musiałam wygooglować też hanahaki :") "choroba Hanahaki jest fikcyjna. Jej "powodem" jest nieodwzajemniona miłość, 'chory' pluje kwiatami. Słodko, romantycznie ..." - No chyba tyle mi wystarczy. Kurczę, przyznam, że bardzo ciekawy pomysł XDD Pierwszy raz w życiu o tym słyszę, ale to jest naprawdę interesujące :")
Jak opisujesz w ten sposób swoją pracę nad Atlantydą, to coraz bardziej nie mogę się jej doczekać :")
Pozdrawiam ^^
Tak, prawdziwy z niego anioł!
UsuńOstatnio jakoś nie miałam czasu, by pisać rozdziały Atlantydy, ale znów nad tym siedzę. Chcę mieć przynajmniej zaczęty 5 rozdział, by opublikować 1.
Dziękuję za komentarz! ^^
Omg, Anioł zesłany z niebios *_* (nie chodzi mi o Eunwoo XD) Kurcze ja nigdy nie tkwiłam we friendzonie, ale podejrzewam, że to niezbyt przyjemne uczucie :/
OdpowiedzUsuńGdyby Jeonghan pracował w kwiaciarni, to... 😏 Heh, chyba bym wszystkie kwiatki wykupiła :')